Prawie debiut De Palmy, z pierwszą pokaźną rolą w dorobku Boba De Niro, czarna komedia o perypetiach trzech młodzieńców usiłujących uniknąć służby w Wietnamie, napisy robiłam automatycznie ale z fragmentów wynika, że są w miarę czytelne.
To było tak, wczoraj oglądałam trochę Kronos ale nudzili więc zaczęłam serfować i przypomniało mi się iż w dokumencie wyemitowanym na Kulturze ostatnio na okoliczność śmierci Godarda, Claire Denis wyznała, iż w młodości oglądając A Bout Du Souffle pierwszy raz zobaczyła na ekranie prawdziwego faceta w postaci cudownego Belmondo, i chciałam sprawdzić czy jeszcze kiedyś się oń wypowiadała, w związku z czym wklikałam w google Denis Belmondo i wyskoczyła mi strona dotycząca programu tegorocznego Ale Kino Nowe Horyzonty Festiwalu, myślę, ou, okej, sprawdzę co i jak i oprócz oczywistości typu wyświetlania nowego filmu samej Denis i najnowszego Ozona ukazał się w planach dokument który mnie zdumiał, mianowicie Brainwashed w reżyserii niejakiej Niny Menkes,
a oto co o nim piszą:
Ilustrowany fragmentami filmów wykład Niny Menkes, niezależnej reżyserki i akademiczki. W klarowny sposób objaśnia, jak podstawowe techniki filmowe pracują na rzecz uprzedmiotowienia kobiet na ekranie i jakie niesie to konsekwencje dla całej branży oraz dla bezpieczeństwa kobiet w ogóle. Analiza warsztatowa prowadzi do wniosku, że niezależnie, czy mowa o klasyku sprzed kilkudziesięciu lat (Dama z Szanghaju, Okno na podwórze, Butch Cassidy i Sundance Kid), czy o współczesnej produkcji (Łowcy androidów 2049, Życie Adeli, Wonder Woman) nawet stworzonej przez kobiety! to ABC języka filmowego niezmiennie reprodukuje patriarchalną wizję świata. W Brainwashed... wypowiadają się też inne reżyserki, ekspertki i działaczki na rzecz równouprawnienia w kinie (Geena Davis, Maria Giese, Joey Soloway, Ita OBrien). Menkes przechadza się z tymi myślami po Cannes i przed wielkim ekranem sali wykładowej. Jej sylwetka i komentarz rozbijają pozorną neutralność scen, w których dominuje męskie spojrzenie. Znawcy twórczości Menkes twierdzą, że ona sama znalazła sposób, żeby przemówić do nas innym językiem.
Pomyślałam: czy długo jeszcze będzie trwało to szaleństwo? W czyim interesie leży de(kon)strukcja naszej historii sztuki i wmówienie wszystkim zwłaszcza kobietom że nasza przeszłość to wyłącznie uciemiężenie ze strony mężczyzn. Żeby nie było nieporozumień, osią tych idiotyzmów jest półwieczna teoria Laury Mulvey o nazwie MALE GAZE, zakładająca że wszelkie sztuki wizualne sprowadzają się do degradującego, obiektywizującego, uprzedmiotowiającego męskiego spojrzenia na kobiety, hetero męskiego, białego hetero męskiego, to jest oczywisty STEK BREDNI, ale koncepcja ta oczywiście dzięki metoo iinnym bzdetom cieszy się niesłabnącą popularnością.
Łykają to wszyscy, Keira Knightley, którą kiedyś trochę lubiłam, oświadczyła, że nie zagra już o samca reżysera, a stara się nie grać w filmach o tematyce współczesnej bo w prawie wszystkich kobieta na ekranie jest gwałcona.
Gdzie, gdzie te filmy, w Straw Dogs owszem, ale poza tym nie kojarzę tych rzekomych gwałtów,
biedna, zbieranie cięgów w filmie Cronenberga o Freudzie i Jungu jakoś życzliwie pominęła.
Oczywiście wątpliwy jakościowo dokument zaraz podłapały femimagazyny jak Vogue,
który wysmażył taki oto badziew:
https://www.vogue.pl/a/brainwashed-seks-kamera-wladza-uprzedmiotawianie-na-ekranie
Dlaczego tylko film, muzykę i pisarstwo też tworzyli długie wieki faceci, czemu do tego się nie dobrać.
I skoro okazuje się z tych wypocin, że nawet reżyserki żeńskie powtarzają mejl gejz to jakie jest remedium?
I skoro właściwie przez stulecie istnienia kina wyłączność miał mejl gejz to jakim cudem kobiety stanowiące dużą część widowni odczuwały przyjemność z obcowania ze sztuką filmową???
Skoro to spojrzenie jest tak im obce powinny chyba odpuścić chodzenie do kina jako niesatysfakcjonujące...
Fałszywa świadomość? Litości.
Na te pytania chyba ludzie powinni sami poszukać odpowiedzi bo zbałamucone femiideologią kobieciny nie mają pojęcia o czym piszą.
Nie będę wyliczać ile idiotyzmów zawartych jest w artykule, skupię się na najjaskrawszym, mianowicie pani autorka uważa że przyglądanie się komuś gdy śpi jest przemocą...
Co na to matka noworodka?
I sam noworodek???
Oczywiście dostało się też mojemu idolowi z powyższego filmu:
- Chyba najbardziej absurdalny zaprezentowany przez Menkes przykład to otwierająca sekwencja „Carrie” Briana De Palmy, w którym obserwujemy... nagie nastolatki przebierające się w szkolnej szatni. Oczywiście w zwolnionym tempie. -
Łał, biorąc pod uwagę że scena dotyczy Carrie dostającej pierwszego okresu pod szkolnym prysznicem niesłychane że występują tam roznegliżowane nastolatki,
swoją drogą ta scena to majstersztyk i potwierdza jakim gigantem kamery jest Brajen.
I najlepsze na koniec:
– Silne, wielowymiarowe bohaterki na ekranie są niebezpieczne dla patriarchatu, bo przekładają się bezpośrednio na więcej silnych i zdeterminowanych kobiet w prawdziwym życiu. Dlatego powinniśmy takich postaci oglądać na ekranie jak najwięcej – podsumowuje Menkes.
Well, może w przypadku Iranu ma to sens, ale w odniesieniu do naszego kręgu kulturowego jest to głęboko bezzasadne i wręcz krzywdzące.
Tutaj nasuwa się wspomniana na początku Claire Denis która zapytana dlaczego nie kreuje więcej silnych kobiet w swoich filmach odpowiedziała rzeczowo:
- What the fuck? I am not a social worker. -
Brawo.
Takich kobiet potrzebujemy.
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.