Ten film już też zamieszczam od roku, jakoś ciągle nie miałam natchnienia, zwykle gdy napisy się rozjeżdżają zniechęca mnie to do dalszej aktywności, na szczęście znalazłam wersję z lektorem i upalna niedziela dzisiejsza zainspirowała mnie definitywnie do zamieszczenia. Dowiedziałam się o tym filmie przez poczyniane porównania do Basenu Fransła Ozą z 2003 roku, który jest jednym z moich ukochanych i faktycznie ten sam klimat południowej Francji napędzający apetyt seksualny, oba filmy to po trosze kryminały, po trosze erotyki i zbliżenia na napięcia i irracjonalności w relacjach międzyludzkich. Ogólnie rzecz biorąc sielskie życie pary kochanków zakłóca przyjazd do ich Edenu dawnego kolegi mężczyzny i jednocześnie ex fatyganta kobiety z jego nastoletnią córką, co prowokuje mnóstwo nieoczekiwanych turbulencji na każdym boku tego czworokąta.
Niemniej jednak nie lubię Delon, uważam zachwyty nad jego urodą za mocno przesadzone, to taki ówczesny Jared Leto, mała buźka, drobne rysy, przenikliwe błękitne oczęta, wygląda bardziej jak laleczka niż facet z krwi i kości.
Nie znoszę Ronet, ten z kolei gdy się uśmiecha wygląda jak Wesoły Amorek, gdy jest zafrasowany wygląda jak Rozwścieczony Amorek, na dodatek ma coś niepokojącego w tym uśmiechu, no na kawę z nim bym nie szła,
a najbardziej mi działa na nerwy Birkin, która właściwie snuje się bez celu i przygląda wszystkiemu z wiecznie szeroko otwartymi oczami jakby była nieodmiennie zadziwiona, jest tak apatyczna i blada i wychudła że ciężko uwierzyć że to nie o niej traktuje piosenka My Friend Goo.
Pozytywne wrażenie robi na mnie tylko Schneider, jest pełnokrwista i nawet zmysłowa, wygląda pięknie.
Tak czy siak film jest wspaniały, absolutny klasyk, choćby dla cudownych widoków warto obejrzeć.
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.