Nie popełniajcie nieczystości.
Nie patrzcie wokół siebie, usiłując odczytać na czyimś obliczu: rozpustny. Miejcie miłość jedni względem drugich. Czy chcielibyście, by coś takiego odczytano na waszych twarzach? Nie. Zatem nie usiłujcie odczytywać [tego] w zmieszanym spojrzeniu sąsiada, na jego czole, czerwieniejącym i pochylającym się ku ziemi.
A ponadto... O, powiedzcie, szczególnie wy, mężczyźni: kto z was nigdy nie kosztował tego chleba z popiołu i odpadków, którym jest zadowolenie zmysłowe? Czy istnieje tylko taki nierząd, który popycha na godzinę w ramiona kurtyzany? Czyż nie jest rozpustą również profanacja małżeństwa z małżonką? Profanacją zalegalizowanym grzechem, polegającym na wzajemnym zaspokajaniu zmysłów i unikaniu wypływających z tego konsekwencji. Małżeństwo znaczy przekazywanie życia, a akt oznacza i ma być płodnością. Z wykluczeniem jej staje się niemoralnością. Nie można czynić z małżeńskiej komnaty domu publicznego, a ona staje się nim, jeśli plami ją pożądliwość i jeśli nie uświęca jej macierzyństwo.
Ziemia nie odrzuca nasion. Ona je przyjmuje i czyni z nich rośliny. Nasienie nie opuszcza gleby, gdy zostało w niej złożone, lecz tworzy korzeń i zakorzenia się w niej, aby wzrastać i utworzyć kłos. Roślina rodzi się z zaślubin ziemi z nasieniem. Mężczyzna jest nasieniem, kobieta to ziemia, kłosem jest dziecko. Odrzucać powstanie kłosa i tracić siłę na grzech to wina, to nierząd popełniany w łożu małżeńskim, ale nie różniący się w niczym od innego, a nawet cięższy przez nieposłuszeństwo nakazowi, mówiącemu: Bądźcie jednym ciałem i rozmnażajcie się przez wasze dzieci.
Widzicie więc, o kobiety dobrowolnie bezpłodne, małżonki legalne i uczciwe - ale nie w oczach Bożych, lecz w oczach świata że możecie być jak prostytutki i jak one popełniać nieczystość, choć jesteście cały czas z waszym jedynym mężem. Szukacie bowiem nie macierzyństwa, lecz przyjemności i to zbyt często.
Nie zastanawiacie się, że przyjemność jest trucizną. Wchłaniana z jakichkolwiek ust ona zaraża, wysusza ogniem, który sądząc że się nasyci kieruje się poza małżeństwo i pożera, coraz to bardziej nienasycony. Pozostawia cierpki smak popiołu na języku. Daje niesmak, obrzydzenie i pogardę dla samego siebie i towarzysza przyjemności. Gdy bowiem sumienie się budzi - a budzi się między dwoma gorączkami może zrodzić tylko pogardę do samego siebie, że się upodliło bardziej niż zwierzę.
Nie popełniajcie nieczystości jest napisane.
Nierząd w dużej mierze rodzi się z pożądliwych czynów mężczyzn. Nie będę dłużej omawiał niepojętego i obrzydliwego zjednoczenia, które Księga Kapłańska potępia słowami: Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, bo to jest obrzydliwość! Nie będziesz też obcował z żadnym zwierzęciem; przez to stałbyś się nieczysty. Kobieta też nie podda się zwierzęciu w celu obcowania z nim, bo to rzecz haniebna!
Po wskazaniu obowiązku małżonków względem małżeństwa - które przestaje być święte, gdy przez złe nastawienie staje się niepłodne - przejdę do omówienia nierządu w ścisłym sensie. Chodzi o wspólny grzech między mężczyzną i kobietą opłacany pieniędzmi lub podarunkami.
Ciało ludzkie jest wspaniałą świątynią, która ukrywa w sobie ołtarz. Na ołtarzu powinien się znajdować Bóg, ale Boga nie ma tam, gdzie istnieje zepsucie. W ciele nieczystego ołtarz jest więc zbezczeszczony i nie ma [tam] Boga. Podobny do pijanego człowieka, tarzającego się w błocie i w swych wymiocinach, człowiek degraduje samego siebie w zezwierzęceniu nieczystości. Staje się gorszy niż robak i niż najbardziej nieczyste zwierzę. I powiedzcie Mi jeśli wśród was jest ktoś, kto zdeprawował się do tego stopnia, że sprzedaje swe ciało, jak się sprzedaje zboże lub zwierzę jakie dobro z tego wynikło? Weźcie do rąk serce, przebadajcie je, przepytajcie je, wsłuchajcie się w nie, zobaczcie jego rany, ból, wywołujący jego drżenie. Potem zaś mówcie i odpowiedzcie Mi: czy owoc ten był taki słodki, że było warto zadać takie cierpienie sercu, zrodzonemu jako czyste, wy zaś zmusiliście je do życia w ciele nieczystym; [sercu, które zmusiliście] do bicia, dając życie i zapał nierządowi i niszcząc je w grzechu?
Powiedzcie Mi: czy jesteście aż tak zdeprawowane, że nie łkacie w skrytości słysząc głos dziecka, które woła: mamo, i myśląc o waszej matce, o kobiety lekkich obyczajów, które uciekłyście z domu lub zostałyście przepędzone, aby gnijący owoc nie psuł zgnilizną innych dzieci? [Czy nie płaczecie] na myśl o matce, która może umarła z bólu, gdyż musiała powiedzieć: Urodziłam istotę, która przynosi mi hańbę?
Czy przy spotkaniu ze starcem, którego siwe włosy czynią godnym szacunku nie odczuwałyście waszego serca rozdzierającego się na myśl, że okryłyście hańbą włosy waszego ojca, jak błotem zaczerpniętym pełną dłonią, a wraz z tą hańbą [wywołałyście] pogardę w jego rodzinnej osadzie?
#Dekalog
Maria Valtorta
Poemat Boga Człowieka
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.