Historia życia Izaaka jest szybciutko załatwiona jednym krótkim rozdziałem. A przecież Izaak jest jednym z trzech najważniejszych patriarchów (na równi z Abrahamem i Jakubem). Jednakże nic spektakularnego nie wydarzyło się w jego życiu (jeśli pominąć traumatyczną próbę z rozdziału 22, link): żadnej wielkiej migracji, żadnej wielkiej bitwy... Absolutnie nic. A przecież jest tym cudownie narodzonym dzieckiem, mającym wynagrodzić Abrahamowi całe jego dwudziestopięcioletnie oczekiwanie na potomstwo
Izaak jest pociechą Abrahama i Sary. Samo jego imię to sugeruje: śmieje się. Przy nim twarze jego rodziców się rozświetlają. Jest ich godnym synem: zawarł małżeństwo z Rebeką, kobietą wybraną przez Abrahama ze względu na jej pochodzenie i na jej gościnność. Rebeka przyjęła wiarę Abrahama, o czym świadczy fakt, że modliła się o potomstwo do Boga Abrahama.
Izaak już nie jest koczownikiem, osiedla się. Ale w jego życiu powtarzają się wydarzenia, które miały miejsce w życiu Abrahama: nastaje susza oraz głód i tak jak ojciec musi wywędrować do bardziej żyznego regionu (odsyłam do rozdziału 12, link). Słyszymy jednak bezpośrednią interwencję Boga, który każe mu zatrzymać się w Gerarze, w kraju Filistynów. Bóg przy okazji odnawia obietnicę daną jego ojcu Abrahamowi:
To ważne przesłanie: błogosławieństwo Sprawiedliwego spoczywa również na jego potomstwu.
To nie koniec paraleli między życiem Izaaka i Abrahama. Między innymi wydarzy się w życiu Izaaka to samo, co wydarzyło się dwukrotnie w życiu Abrahama: bojąc się o własne życie, każe swojej pięknej żonie opowiadać, że jest tylko jego siostrą, ponieważ obawia się, że pretendent mógłby go zabić.
Biblia w osobie Izaaka jeszcze raz pokazuje nam ludzkie oblicze patriarchów: protagoniści biblijni nie są nadludźmi, nie są bohaterami w sensie mitów starożytnych nie są też młodymi i silnymi mężczyznami, którzy nie znają strachu i tarasują wszystkich swoich przeciwników. Wręcz przeciwnie: odsłania nam ludzkie i słabe oblicze patriarchów. Dzięki temu możemy też zrozumieć, że wszystko, co uczynili dobrego w swoim życiu, dokonali przede wszystkim dzięki łasce Bożej, a nie własnej sile.
Abimelek przyłapuje Izaaka, jak się czule uśmiecha do żony (tutaj znów gra słów: słowo Izaak znaczy uśmiech) i upomina Izaaka, żeby nie kłamał na temat swojego statusu matrymonialnego, bo nie chce ściągać na siebie gniewu Bożego (widać, że lekcja udzielona kilkadziesiąt lat wcześniej z Sarą w roli głównej zapadła mu głęboko w pamięci, odsyłam do rozdziału 20, link).
Czego się można jeszcze nauczyć z tego rozdziału? Otóż okazuje się, że Izaak nie był byle jakim koczownikiem spacerującym po ziemi filistyńskiej, ale był traktowany po książęcemu. Każda głowa rodu miała w owym czasie znaczenie polityczne, nawet jeśli trudniła się hodowlą bydła lub sianem zboża. Czyli Izaak był zaliczony do wielkich tego świata i pertraktował z królami oraz ważnymi osobistościami.
Historia ciągnie się dalej i jesteśmy widzami tego, jak błogosławieństwo Boże procentuje w życiu Izaaka. Powodzi mu się. Staje się bogaty. Do tego stopnia, że budzi to zawiść okolicznych mieszkańców. Aby uspokoić sytuację, Izaak musi opuścić te ziemie i udać się tam, gdzie wcześniej Abraham przebywał. Możemy tu podziwiać pokorę Izaaka, który nie tylko nie odgraża się, nie sprzeciwia się, ale i nie złorzeczy.
Błogosławieństwo Boże spoczywa na nim - znajduje źródło wody żywej tam, gdzie miejscowi pasterze nie mogli znaleźć nic innego, niż kałuże. To całe wydarzenie jest piękną ilustracją błogosławieństwa Jezusowego:
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. (Mt 5,5)
To także piękny przykład na to, w jaki sposób Bóg czyni zwyczajne cuda, również w naszym osobistym życiu. Kiedy polegamy tylko na własnych siłach, kiedy chcemy być niezależni od Boga, kiedy chcemy być dorośli - wtedy jesteśmy skazani na nasze wątłe siły, na naszą krótkowzroczność. Z kolei, kiedy ufamy Bogu i uznajemy naszą zależność wobec Niego, kiedy zawierzamy Mu się - zazwyczaj On nie potrzebuje czynić spektakularnych cudów, tylko nam pokazuje, że rozwiązania naszych nawet najtrudniejszych problemów tak naprawdę od zawsze leżały tuż obok nas, w zasięgu naszej ręki. Nie potrafiliśmy ich dostrzec, bo my, ludzie, jesteśmy głupi i ślepi. Dlatego potrzebujemy Boga, by On nam wskazał gdzie leży rozwiązanie naszych problemów. Tak się właśnie stało w życiu Izaaka.
Pasterze filistyńscy nie mogli patrzeć na to, jak obcy koczownik rozkwita na ich ziemi: zazdrościli mu studni i powodzenia. Izaak, człowiek cichy i pokorny, znów woli się wycofać. Susza się skończyła w Kanaanie, dlatego Izaak wraca do Beer-Szeby, gdzie Bóg powtarza mu swoją obietnicę:
(Rdz 26,24)
To przypomnienie, że obietnica dana Abrahamowi jest wciąż aktualna, bez względu na to, gdzie Izaak przebywa. Jego wędrówki nie są oznaką przekleństwa, lecz błogosławieństwa Bożego.
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.