Późno dziś wstałem. Prawie tak późno, że nie opłacało się jeść śniadania. Dlatego razem z całą rodziną postanowiliśmy zacząć dzień od wspólnego obiadu. Pojechaliśmy zatem do centrum Warszawy i zjedliśmy tyle, że wychodziło uszami. A na deser beza z dużą kawą... po takim zestawie totalnie nic mi się nie chciało, szczególnie , że było turbo zimno.
Byłem niemal pewny, że nic nie wyjdzie z niedzielnego, zaplanowanego biegania. Wtem... postanowiłem napisać do swojego zioma czy ma czas na bieganie. Odpowiedział niemal natychmiast i nie było odwrotu.
AKCJA-REAKCJA.
Wyszło jak wyszło. Dziękuję ziom za kilkanaście dobrych kilometrów :) i do szybkiego następnego... ;)
Aloha!
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.