+ Napisz wiadomość
201247 odsłon wideo
Dołączył(a): 2020-03-04
Foldery
Pierwsze placówki, które dziś określamy mianem domów kultury, powstawały w Polsce już w XVIII wieku. Ich podstawowym zadaniem było rozpowszechnianie szeroko pojętej kultury, przede wszystkim polskiej literatury oraz umiejętności czytania i pisania. Na początku zresztą nazywano placówki te zazwyczaj domami czytelniczymi. Bardzo istotną rolę odegrały one zresztą w stuleciu dziewiętnastym, w okresie zaborów, głównie w ramach pracy organicznej i pracy u podstaw, kiedy to owe ośrodki w kolosalny sposób przyczyniły się do obrony polskości w zaborze pruskim (potem niemieckim) i rosyjskim.

Swego rodzaju boom ośrodki takie przeżyły w okresie międzywojennym, kiedy to z siedmiuset placówek na początki lat dwudziestych XX wieku wzrosły do niemal pięciu tysięcy tuż przed wybuchem II wojny światowej. Ówczesne domy kultury powstawały zazwyczaj jako inicjatywa społeczności lokalnych wspierana niejednokrotnie przez lokalne zakłady przemysłowe.

Podobnie zresztą było w Jaworznie, w którym funkcję domów kultury pełniły towarzystwa sokolskie, wspierane przez Gwarectwo Jaworznickie czy Jaworznickie Komunalne Kopalnie Węgla. Sytuacja stała się jeszcze bardziej dynamiczna po zakończeniu II wojny światowej. Dlaczego? Otóż ówczesna władza ludowa, chcąc umocnić swoją pozycję i zakorzenić się na dobre, postanowiła domy kultury właśnie wykorzystać w celach propagandowych i indoktrynacyjnych.

Nowy system polityczny dążył w ten sposób do stworzenia nowego człowieka, obywatela socjalistycznego, a tego typu placówki zamierzano do tego wykorzystać. Dlatego też wraz z powstawaniem nowych osiedli mieszkaniowych budowano także zupełnie nowe domy kultury bądź tworzono je na bazie starych budynków, m.in. domów ludowych. Zwano je po prostu domami kultury, bądź klubami. Budowano je w miastach, miasteczkach czy wsiach. Budowano zaś z inicjatywy społecznej, czasami przy częściowym wsparciu państwa. Co do zasady kubatura i zaplecze budynków było porównywalne. Mieściła się zawsze w takich obiektach sala teatralna, zaplecze, pomieszczenia administracyjne, pomieszczenia do spotkań, odczytów, gier, także te, które mieściły lokalne biblioteki. 

Zasadnicza różnica wiązała się z metrażem danego obiektu. I tak np. Dom Kultury KWK Jaworzno obejmował salę, która wyposażona była w trzysta miejsc, kawiarnię dla 160 osób, biblioteczkę i salę wykładowo-wystawową. Budynek ten, usytuowany dziś przy ulicy Gwarków 2, powstał w roku 1969 po dziesięciu latach budowy w czynie społecznym, wspartym rzecz jasna przez kopalnię Tadeusz Kościuszko. Budynek ten, na planie prostokąta charakteryzuje się frontowym podcieniem, wspartym na dziewięciu filarach, natomiast elewacja ozdobiona była ceramiczną kompozycją, przedstawiającą proces powstawania węgla w przyrodzie.

Niemal bliźniaczy obiekt wybudowano także w Jeleniu. Tam ceramiczna elewacja przedstawiała krakowskich mieszczan. W pozostałych dzielnicach powstawały także lokalne domy kultury. Największy z nich funkcjonowała jako jednostka przyzakładowa KWK Komuna Paryska na Osiedlu Stałym (dzisiejszy Młodzieżowy Dom Kultury). Różni się on znacznie, przede wszystkim wielkością od innych tego typu placówek, ale pamiętać trzeba, że okoliczności jego powstania były nieco inne, choć zasadniczy cel bardzo podobny. Natomiast wspomniany Dom Kultury w Jeleniu czy na ulicy Gwarków był szczytowym osiągnięciem w swoim zakresie. Niejednokrotnie obiekty te, jak stwierdza pracownik jaworznickiego muzeum, Pani dr Iwona Brandys, miały charakter dominanty, czyli miały swą sylwetką górować nad okolicą, podkreślając rangę placówki, jak i władzy ludowej, to jednak nie zawsze tak było. W Jaworznie, oprócz przyzakładowego Domu Kultury Komuna Paryska, pozostałe obiekty nie górowały nad okolicą, posiadały jednak masywną bryłę, wyróżniającą się w danej okolicy.

Chociaż tego typu placówki pierwotnie miały spełniać funkcje propagandowe, to jednak z czasem rzeczywiście zaczęły spełniać swoje rzeczywiste funkcje. W salach organizowano koncerty, przedstawienia, organizowano różne uroczystości okolicznościowe, organizowano czas dla dzieci i młodzieży, często przyjeżdżało do tychże kino objazdowe, które było nie lada atrakcją. W czasie zmian ustrojowych przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych placówki te przezywały kryzys. 

Najbardziej widoczne to było w przypadku Domu Kultury KWK Jaworzno. Kiedy zlikwidowano kopalnię Tadeusz Kościuszko, zniknął również podmiot wpierający tenże obiekt. Z czasem obiekt ten mieścił głównie dyskotekę, ulokowaną w piwnicach, która swego czasu cieszyła się dużą popularnością, choć był to okres, kiedy zarówno placówka, jak i dzielnica nie należała do bezpiecznych. Zazwyczaj obiekt ten określano jako DeK, czyli skrót od domu kultury właśnie. Każdy więc kto mówił, że idzie do DeKu, miał na myśli właśnie to, konkretne miejsce, pomimo że domów kultury jako takich było znacznie więcej.
Jarosław Sawiak

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl11:11 13 11:11Jaworzno mało znane DeK 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

Kiedy w Jaworznie słyszymy określenie Dziećki to niemal automatycznie, przywodzi ono na myśl zbiornik wodny, położony u południowo  zachodnich granic naszego miasta. W dzisiejszym odcinku więc historyk Jarosław Sawiak opowie nam o tym właśnie miejscu; o okolicznościach jego powstania, o bardziej oficjalnych jego nazwach oraz o funkcjach, jakie akwen ten spełnia do dnia dzisiejszego. Serdecznie zapraszamy.

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl05:42 15 05:42Jaworzno mało znane Dziećki 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

Kiedy słyszymy określenie Dziki Zachód to nieodłącznie kojarzy nam się ono z westernami, Ameryką i kształtowaniem się państwa amerykańskiego, amerykańskiej tożsamości, kultury i popkultury. Sformułowanie to na tyle mocno weszło do tej ostatniej, że do dzisiaj używane jest w różnych kontekstach i znaczeniach.

I tak na przykład Dzikim Zachodem nazywano część północnego śródmieścia powojennej Warszawy (usytuowanej na zachód od PKiN-u), gdzie zabudowa była chaotyczna, niespójna, a co rusz walały się sterty gruzu, pomiędzy którymi powstawały pierwsze bloki  wszystko to zaś przypominało jedną wielką prowizorkę, eksplorowaną i zasiedlaną ponownie po wojnie. Dzisiaj rzecz jasna określenie takie nie jest już powszechnie używane. W naszej historii dzikim zachodem określano także tzw. Ziemie Odzyskane, czyli obszary m.in. Śląska, Ziemi Lubuskiej czy Pomorza Zachodniego, które po zakończeniu II wojny światowej przyłączone zostały do Polski. Względem Polski międzywojennej był to rzeczywiście zachód. A dlaczego dziki? Ano dlatego, że przesiedleńcy z odebranych Polsce wówczas Kresów Wschodnich zasiedlali obszary odzyskane, przy jednoczesnym, przymusowym wysiedlaniu stamtąd Niemców. Bardzo często więc całe gospodarstwa, pola, domy, zabudowania gospodarskie stały puste, a przesiedleńcy zajmowali je spontanicznie, stając się finalnie ich właścicielami. Owa migracja więc i podbój przypominała więc ów tytułowy dość dziki zachód.

Co ciekawe jednak tereny odzyskane zaludniane były nie tylko przez przesiedleńców z kresów. Niejeden mieszkaniec Polski właściwej, tej, nazwijmy to rdzennej, dał się skusić perspektywą przejęcia dużego gospodarstwa i ziemi za darmo i to w majestacie prawa. Byli i tacy, którzy nie podjęli tego ryzyka, wychodząc z założenia, że prędzej czy później Niemcy wrócą. Pamiętam, jak mama mojego taty opowiadała, że dziadek chciał jechać na zachód (zrobiła tak jedna z jego sióstr). Sam był zresztą repatriantem z zachodniej Ukrainy. Babcia jednak nie chciała o tym słyszeć. Byli jednak tacy, którzy to wyzwanie podjęli. Byli to także mieszkańcy powiatu chrzanowskiego, także mieszkańcy powojennego Jaworzna.

Finalnie chciałoby się powiedzieć, że jaki kraj, taki dziki zachód. Czy jednak teren samego Jaworzna mógłby być traktowany jako swego rodzaju dziki zachód. W pewnym sensie tak. Oczywiście nigdy w historii naszego miasta nie pojawiła się taka nazwa miejscowa, niej czy bardziej formalna, ale pewien kontekst jest. Właśnie po wojnie bowiem, w ramach szeroko zakrojonej industrializacji i urbanizacji, na teren naszego miasta zaczęły napływać rzesze tych, którzy tutaj postanowili zacząć nowe życie. Do dzisiaj zdecydowana większość populacji naszego miasta to ludność napływowa lub ich potomkowie, którzy przybyli tutaj głównie z gór, z kieleckiego, czy po prostu ze wschodu Polski. Z geograficznego punktu widzenia byliśmy dla nich zachodem, ale czy dzikim? Po trochu tak. Ludzie przybywali do nas w sposób spontaniczny. Do dziś krążą legendy, jak to niejeden został przywieziony tutaj na furmance, skuszony pracą i mieszkaniem. Ludzie ci rozpoczynali w pewnym sensie podróż w nieznane. Szczególnie widoczne było to w latach 50. XX wieku. Był to czas, kiedy tuż przy centrum naszego miasta powstawało nowe osiedle mieszkaniowe (OTK), sama zaś kopalnia Tadeusz Kościuszko przechodziła rozbudowę na tyle spektakularną, że nazywaną ja przez jakiś czas Kościuszko  Nowa. W tamtym wiec okresie rejon kopalni był jednym wielkim placem budowy. Wszędzie walały się materiały budowlane, ciągle jeździły ciężarówki i traktory, tu i ówdzie czaiły się potężne doły, gdzie gaszono wapno. Było tu mnóstwo robotników, będących specami w różnych dziedzinach. Najgłośniej było popołudniami i wieczorami, szczególnie po wypłacie, kiedy to pito tu i imprezowano na potęgę. Mało tego, gdy tylko zaczęto oddawać do użytku pierwsze mieszkania, wieczorami, kiedy było już ciemno, pojawiały się tutaj całe rodziny z dobytkiem, i wyłamując zamki w drzwiach, zajmowali lokum nielegalnie. Następnego dnia, rano, zjawiali się tutaj ludzie z kopalni wraz z funkcjonariuszami MO i wyrzucali dzikich lokatorów. Były przypadki, kiedy to samo lokum było na dziko zajmowane przez tę samą rodzinę kilkakrotnie. W związku z tym niejednokrotnie dochodziło tutaj do awantur, bijatyk i dantejskich scen. Do ostrych konfliktów dochodziło także pomiędzy lokatorami bloku czy klatki schodowej. Sytuacja uspokoiła się dopiero po kilku latach, kiedy to pod klucz oddano ostatnie mieszkanie, a sprawa formalnego kwaterunku czy przydziału została formalnie zapięta na ostatni guzik. Niemniej jednak był taki okres, że dla przybyszy ze wschodu byliśmy rzeczywiście zachodem, a i nieco dzikim także, choć zdecydowanie więcej dzikości było w nich niż w jaworznickich autochtonach.

Jarosław Sawiak

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl07:17 17 07:17Jaworzno mało znane Dziki Zachód? 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

W dzisiejszym odcinku historyk Jarosław Sawiak opowie Państwu o tytułowej Głodomerii, a dokładnie o tym, skąd wzięła się taka nazwa, co oznaczała i co miało z nią wspólnego dzisiejsze Jaworzno. Serdecznie zapraszamy.


Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl10:24 17 10:24Jaworzno mało znane Głodomeria 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

Jaworzno jest od wieków historyczną częścią Małopolski, choć jednocześnie od ponad dwóch dekad wchodzi w skład województwa śląskiego. Od wielu też stuleci teren naszego miasta ma charakter przygraniczny; w przeszłości zachodnia granica Jaworzna była granicą Polski, a w XIX stuleciu na Przemszy i Białej Przemszy biegły granice zaborów. Przygraniczność ta w sposób oczywisty wniosła sporo lokalnego kolorytu i rozmaitości, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych, przenikając się po obydwu brzegach wspomnianych rzek. Doskonałym tego przykładem jest określenie Hanysy oraz Gorole. Skąd wzięły się takowe, kogo oznaczają oraz jak zmieniał się ich ciężar gatunkowy w przeszłości? Wreszcie na koniec odpowiedź na pytanie; czy bliżej nam do rzeczonych Hanysów, czy do Goroli właśnie? Opowiada historyk Jarosław Sawiak.

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl12:05 36 12:05Jaworzno mało znane Hanysy czy Gorole? 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

Teren współczesnego Jaworzna, pomimo że przez stulecia miał charakter przygraniczny, zachował znaczną jednolitość wyznaniową i narodowościową. Mieszkali tutaj oczywiście Żydzi, być może Arianie, ale mieszkali tutaj także protestanci, a dokładniej rzecz biorąc luteranie, czyli przedstawiciela Kościoła Ewangelicko - Augsburskiego. Skąd się tutaj wzięli, kiedy przybyli i jaką rolę odegrali w dziejach miasta Jaworzna? Na pytania odpowiada historyk Jarosław Sawiak.

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl12:13 42 12:13Jaworzno mało znane Jaworzniccy protestanci 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

Tym razem zapraszamy do nieodległych Maczek. O ich ciekawej historii opowiada historyk Jarosław Sawiak. Współcześnie Maczki należą administracyjnie do Sosnowca. Docieramy tam jadąc z centrum Jaworzna ul. św. Wojciecha przez Górę Piasku, stamtąd ul. Stefana Batorego, mijamy Kozi Bród i Białą Przemszę, dworzec Sosnowiec Maczki znajduje się po prawej kilkadziesiąt metrów dalej.
Początki Maczek sięgają przełomu XVII i XVIII wieku. Pierwotnie stanowiły część Jaworzna, w 1950 r. przyłączono je do Sosnowca. Nazwa Maczki nie jest przypadkowa. W Jęzorze mieszkał młynarz o imieniu Maciej. Miał wielu synów, zwano ich Maćkami. Część z nich osiedliła się w dzisiejszych Maczkach, które podówczas od  synów rzeczonego młynarza zwano Maćkami.

Materiał pochodzi ze strony http://www.jaw.pl05:55 17 05:55Jaworzno mało znane Maczki 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

Koleje żelazne rozwijały się w okolicach Jaworzna już w pierwszej połowie XIX wieku. Była to przede wszystkim kolej krakowsko-górnośląska, wybudowana w 1847 roku. Były to również linie o charakterze lokalnym; chociażby ta, która łączyła Szczakową z Maczkami, czy jaworznickie kopalnie połączone z portem rzecznym w Jeleniu, za pośrednictwem którego jaworznicki węgiel trafiał do dalszych odbiorców. Mało kto jednak spodziewałby się, że lokomotywa jeździła także po jaworznickim rynku. Jak to możliwe i jaka była geneza i przebieg tegoż wydarzenia?

Cóż. Należałoby się przenieść tak naprawdę do lat pięćdziesiątych XX wieku. Wówczas to istniała kolej wąskotorowa, która łączyła niewielką kopalnię piasku na Wilkoszynie z szybem na Warpiu. Istniała ona już w latach trzydziestych XX wieku. Za pośrednictwem tejże nitki transportowano do wspomnianego szybu piasek w celach podsadzkowych. Linia ta pokrywała się mniej więcej z osią dzisiejszej ulicy Chełmońskiego. 

W latach 1950-1955 zdarzyło się jednak dwukrotnie, że na linii tej zabrakło parowozu. Pamiętać trzeba o tym, że w tamtych czasach kolej jako taka eksploatowana była bardzo intensywnie, a szeroko rozumiany sprzęt kolejowy, w wyniku tejże eksploatacji często się psuł, a więc wymagał remontu czy wymiany. I to właśnie wówczas koniecznym stało się dostarczenie na ową linię wąskotorową nowego taboru. Nie było problemem to, skąd ów tabor zdobyć, tylko to, jak go dostarczyć na miejsce. Zarówno wagonami czy parowozem wąskotorowym, czy wagonikami dysponowały jaworznickie kopalnie, jednak nie istniało wówczas żadne połączenie kolejowe, które wiązałoby nitkę wiążącą Warpie z Wilkoszynem z rejonem ówczesnego Bieruta (dzisiejszy szyb Piłsudski). O ile bowiem dało się na przykład rozkręcić wagoniki i w ten czy inny sposób je przetransportować do miejsca docelowego, o tyle z parowozem był już większy problem. Była to co prawda lokomotywa wąskotorowa, a więc mniejsza od dużych parowozów (podobna do tej, która przez laty stała w parku na Osiedlu Stałym), ale nie dało się jej tak po prostu rozłożyć na części pierwsze i w kawałkach przetransportować tam gdzie należy. Na miejsce musiała być w związku z tym dostarczona w całości. Zastanawiano się wówczas, jak sprostać temu osobliwemu celowi. Ostatecznie postanowiono, że parowóz ów dotrze na miejsce na własnych kołach. Jak to możliwe?

Lokomotywa wąskotorowa, usytuowana niegdyś na Osiedlu Stałym. Taka lub jej podobna, przejeżdżała kiedyś przez jaworznicki rynek (MMJ)

Otóż zdecydowano się na dość nietypowe i niełatwe do wykonania przedsięwzięcie. Parowóz bowiem dojechać miał ze wspomnianego Bieruta na linię dzisiejszej ulicy Chełmońskiego. Postanowiono więc poprowadzić prowizoryczną linię kolejową, po której lokomotywa dotarłaby, tam gdzie trzeba. Linię tą budowano w trzech odcinkach. Poprowadzono ją między innymi dzisiejszą ulicą Sportową, Pocztową, potem linia przecięła na wskroś jaworznicki rynek, a potem biegła pod górkę ulicą Sławkowską, ku miejscu przeznaczenia właśnie. Linię tę budowano w trzech, porównywalnych co do długości odcinkach. Kiedy zbudowano pierwszy odcinek, lokomotywa podjechała przez całą jego długość do miejsca, w których kończyły się tory. Następnie linia, którą lokomotywa zostawiła za plecami, była demontowana i transportowana w częściach przed lokomotywę. Tam skręcano kolejny odcinek, parowóz podjeżdżał ponownie i sytuacja się powtarzała. Tory z tyłu demontowano i skręcano ponownie przed parowozem. I tak łącznie trzy razy. Aż do momentu, kiedy maszyna znalazła się na miejscu. Potem rzecz jasna prowizoryczną nitkę rozkręcono i finalnie zlikwidowano, przez co owe kursy parowozu przez jaworznicki Rynek miały tylko i wyłącznie charakter doraźny i prowizoryczny. Wydarzenie to jednak wzbudzało bardzo duże zainteresowanie, tym bardziej że akcja ta, między innymi pod względem logistycznym, była sporym wyczynem, jak na czasy, kiedy ją przeprowadzano. I pomimo pewnych trudności, które polegały na tym, że w czasie jazdy pod górkę, koła lokomotywy kilkakrotnie buksowały, to jednak cała akcja przeprowadzona została ponoć bardzo sprawnie. A o całym wydarzeniu wspomina w książce pt. Jaworzno minione śp. Bartłomiej Cieszyński, wieloletni pracownik Muzeum Miasta Jaworzna, który jako dziecko był świadkiem całego wydarzenia. Było to wówczas coś niewątpliwie spektakularnego i wyjątkowego (szczególnie dla dzieciaka), a i zapewne dziś byłoby nie lada widowiskiem, po którym (niestety) poza wspomnieniami nie ma już śladu.

Jarosław Sawiak

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl05:15 15 05:15Jaworzno mało znane Parowóz na rynku 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

Na terenie współczesnego Jaworzna nie brakuje niewielkich, często nieznanych i prawie zapomnianych osad i przysiółków o dość osobliwych nazwach. Jednym z nich jest niewątpliwie Pasternik, niewielka jednostka osadnicza położona na północnych krańcach naszego miasta; pomiędzy Długoszynem, a Górą Piasku. Gdzie dokładnie jest usytułowany, nad jaką rzeką leży, skąd taka, a nie inna nazwa? Jaki jeszcze potok płynie w okolicy i jaką stanowi granicę? No i wreszcie; jakie relikty historii tam się znajdują i na ile przetrwały do naszych czasów? Na pytania odpowiada historyk Jarosław Sawiak.

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl09:20 28 09:20Jaworzno mało znane Pasternik 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

W dzisiejszym odcinku zapraszamy Państwa do kopalni. Nie do kopalni węgla jednak lecz do kopalni piasku. Czym różni się wszak jedna od drugiej, jak zrodziło się i kształtowało się górnictwo piasku na terenie współczesnego Jaworzna, w jakim celu wydobywano ów piasek i do czego miał finalnie służyć? Na pytania odpowiada historyk Jarosław Sawiak.

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl08:07 26 08:07Jaworzno mało znane Piaskownia 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

W dzisiejszym odcinku otworzymy pewne małe drzwiczki. Za nimi przyjrzymy się dwóm datom. Postaramy się również ustalić to, co owe daty oznaczają, kto je wyrył i dlaczego. Powiemy również o tym, jak mają się one do pozostałych pisanych źródeł historycznych i w jaki sposób wiążą się z omawianym dziś obiektem. Zaprasza jak co tydzień, Jarosław Sawiak.

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl10:16 43 10:16Jaworzno mało znane Rozbieżność 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

W przeszłości w ramach przeprowadzanej rekultywacji wyrobisk kopalń piasku podsadzkowego w Jaworznie dokonywano zazwyczaj systematycznego zalesiania; poza wszak jednym wyjątkiem. Jest nim Zalew Sosina. W dzisiejszym odcinku historyk Jarosław Sawiak opowie więc o tym, jak powstał ten akwen, co znajdowało się tutaj wcześniej, jakie było pierwotnie przeznaczenie tworzonego tutaj zbiornika wodnego, jakie były etapy jego powstawania i skąd wreszcie wzięła się jego nazwa. Serdecznie zapraszamy.

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl05:38 45 05:38Jaworzno mało znane Sosina 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

W dzisiejszym odcinku historyk Jarosław Sawiak opowie Państwu o tzw. starych i blocorzach. Po pierwsze o tym, co owe określenia oznaczają i kogo dotyczą, po drugie skąd się w ogóle wzięły i wreszcie o tym, na czym polegały antagonizmy między jednymi a drugimi i na ile są aktualne do dnia dzisiejszego? Serdecznie zapraszamy.

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl07:59 27 07:59Jaworzno mało znane Starzy i blocorze 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

Określenie wierch oznacza zazwyczaj szczyt góry, bądź samą górę. Wszak zestawienie ze słowem płaski stwarza pozory oksymoronu. Jest jednak na terenie współczesnego Jaworzna miejsce określane niegdyś w ten sposób. Co to za miejsce, skąd takie, a nie inne określenie oraz słów kilka o lokalnych nazwach najbliższej okolicy. Serdecznie zapraszamy.

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl05:35 17 05:35Jaworzno mało znane Wierch Płaski 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

Gdyby żył do dzisiaj wybitny polski reżyser i scenarzysta Stanisław Bareja, zapewne nie brakłoby mu tematów do kręcenia i pisania filmów i scenariuszy pełnych sytuacji i wydarzeń groteskowych i absurdalnych. Ale okresem, który w sposób nadzwyczajny obfitował w różnego rodzaju absurdy właśnie, był czas Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. W dzisiejszym tekście przenieść się więc wypada do tamtych czasów, a dokładniej do lat pięćdziesiątych XX wieku. Był to okres kiedy powstawało jedno z pierwszych i najważniejszych osiedli robotniczych na terenie Jaworzna.

Chodzi rzecz jasna o Osiedle Tadeusza Kościuszki. Jego zasadnicza część budowana była w latach 1953-57. Potem jednak dobudowano jeszcze kilka bloków; między innymi tzw. bloki awaryjne. Jeden z nich powstał przy ulicy Matejki, a drugi przy ulicy Krasickiego. Osiedle to, jako takie, było niewątpliwie inwestycją przyzakładową, a patronatem objęła ją kopalnia Tadeusz Kościuszko.

W obrębie zakładu istniał zresztą specjalny wydział zajmujący się planowaniem i budową tegoż osiedla. Zostało ono zresztą wybudowane rękami samych górników. Ci bowiem, w ramach oddelegowania, mając pisane dniówki dołowe, pracowali na powierzchni, budując wspomniane osiedle. Do pracy takiej natomiast oddelegowywano ludzi, którzy na budowlance się znali. Można więc powiedzieć, że osiedle to górnicy zbudowali sobie sami. Jednym z takich ludzi był pan Józef Król. Pracował on na przewozie na jaworznickim Bierucie. A że na budowlance się znał doskonale, to i przyczynił się do powstania wielu budynków na tymże osiedlu. I to właśnie od niego dowiadujemy się o tytułowym wieżowcu widmo. Zresztą owym widmem był nie tylko sam wieżowiec, ale i ulica, na której jest usytuowany. Jest to rzecz jasna ulica Krasickiego.

Sama ulica zresztą jest również swego rodzaju widmem. Pierwotnie miała bowiem w ogóle nie powstać. Dziś natomiast stanowi jedną z najkrótszych ulic w Jaworznie; najkrótszych i jednocześnie trudnych do odnalezienia w terenie. Ciągnie się bowiem od Placu Górników, łączy z ulicą Gwarków, a potem, stanowiąc krótkie drogi dojazdowe do parkingów, rozchodzi się w dwie strony. Gdyby nie fakt, że sama ulica jest opisana na tabliczkach drogowych na słupkach oraz na poszczególnych blokach, to odnalezienie tejże byłoby bardzo trudne. Dziś przypisanych jest do niej pięć budynków. 

Jednym z nich jest tytułowy wieżowiec. Nazywano go wieżowcem ze względu na to, że w okolicy jest jednym z najwyższych (trzy piętra). Powstał on w okresie budowy osiedla lecz powstał w miejscu, w którym wcale go miało nie być. Budynek jako taki zaplanowany oczywiście był, ale nikt nie przewidywał go pierwotnie w miejscu, w którym go postawiono. Były to bowiem czasy, kiedy w okolicy tej nie było jeszcze bloku elektrownianego (tym ze sklepem Merino), nie było też bloku awaryjnego czy domu kultury. I tak się akurat złożyło, że to właśnie wówczas zaplanowano wydłużenie ulicy Gwarków. Miała się ona ciągnąc od dzisiejszej Rzemieślniczej i docelowo łączyć się z ulicą Grunwaldzką. Kiedy jednak chciano dokonać tejże inwestycji, to okazało się wówczas, że na osi planowanej ulicy stoi już blok mieszkalny, którego w pierwotnych planach po prostu nie uwzględniono. Awantura w związku z tym była ponoć nie byle jaka. Jednak wiadomo było, że bloku nikt nie wyburzy, a lokatorów nie wyrzuci na bruk. I tak już pozostało do dziś.

Nie wiadomo dlaczego te dwie inwestycje nałożyły się na siebie i wzajemnie wykluczyły. Niemal na pewno brakło koordynacji inwestycyjnej i stało się tak, a nie inaczej. Było to zresztą dość częste w epoce Polski Ludowej. W związku z powyższym blok, którego miało nie być, powstał i tak już zostało na dobre. Wynikało to zapewne również z faktu, że budowano wówczas na potęgę, ważniejsze zaś było wykonanie planu albo i osiągnięcia nadplanowe w ramach szeroko pojętej, socjalistycznej propagandy. Był tu pusty teren, to postawiono tam blok. Po prostu. Natomiast ulica, której miało nie być  summa summarum  musiała zaistnieć. Skoro bowiem nie udało się wydłużyć ulicy Gwarków, stworzono (trochę na siłę) nową, która, choć miała nie istnieć, ma się do dziś całkiem dobrze.

Jarosław Sawiak 

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl05:53 29 05:53Jaworzno mało znane Wieżowiec widmo? 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

Okolice Białej Przemszy obfitują w wiele zakątków oraz ciekawych i osobliwych miejsc. Jednym z nich jest tzw. Zatwardzie. Gdzie takowe leży, skąd wzięła się jego nazwa i co ciekawego zobaczyć można w tej właśnie okolicy? Na pytania odpowiada historyk Jarosław Sawiak. Serdecznie zapraszamy.

Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl07:59 17 07:59Jaworzno mało znane Zatwardzie 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv

Na terenie Długoszyna jest kilka miejsc, w których grzebano ludzi w czasach zarazy. Jednym z nich jest cmentarz choleryczny. Opowiada o nim historyk, badacz dziejów Jaworzna Jarosław Sawiak.
Żeby dotrzeć do tego niezwykłego miejsca należy jechać ul. Widokową, następnie ul. Długoszyńską w kierunku Dąbrowy Narodowej.

Materiał pochodzi ze strony http://www.jaw.pl10:50 23 10:50Jaworzno mało znane cmentarz choleryczny 1080p 1080p

Dodał: dlaCiebietv