To film który widziałam dawno temu znęcona reklamą w prasie, później opuścił moją świadomość, ostatnio parę razy ponownie obejrzałam na kulturze i postanowiłam wkleić napisy i zamieścić. To wspaniały film, opowiadający o rodzinie radzącej sobie ze stratą jednego z jej członków, młodego człowieka który zginął w wypadku. Największa zaleta filmu dla mnie polega na jego usilnym odmawianiu popadnięcia w ton kompletnie elegijny, obraz nigdy ani na chwilę nie staje się przygniatający i nie do zniesienia przygnębiający, początkowa faza żałoby trwa krótko, główny nacisk zostaje położony na dalsze jej fazy, stąd też nie ma kiedy zanurzyć się w bezdenną rozpacz. Co mnie bardzo krzepi, rzadko czerpię cokolwiek pozytywnego z jednoznacznie gnębiących filmów, np Labirynt gdzie słuch ginie po dwóch dziewczynkach, tego filmu więcej nie chciałabym oglądać, na dodatek Harvi Łajnstajn okrzyknął go najlepszym filmem ubiegłej dekady. Wkrótce potem go przymknęli. Ten sam gość twierdził że najlepszym współczesnym reżyserem jest Tarantino. Bez komentarza. Wracając do filmu, wspaniały Nanni Moretti jako reżyser i aktor, i Laura Morante jako jego piękna żona. Ja mam na dodatek obsesję na punkcie neurotyczności, ale nie będę tego opisywać, dość że jestem zdumiona faktem że o ile parę dekad po Freudzie pojęcie to stanowiło oś psychologii, dziś zupełnie wyrugowane i zapomniane, ciągle tylko się nawija o depresji, narcyzmie, socjopatii, zapominając że według mojej najlepszej wiedzy neurotyczność jest sednem wielu potocznych zaburzeń których genezy upatruje się w czymś zupełnie innym. Z niezrozumiałych dla mnie do końca powodów termin ten popadł w niełaskę, do tego stopnia że w polskim notorycznie myli się neurotyczność z nerwicą. Łotewa. Tak czy kwak Moretti jako ciepły i cierpliwy psychoanalityk leczy w dużej mierze właśnie tego typu pacjentów, np tę babkę, z którą silnie empatyzuję, bo wiem o co się rozchodzi, która ma problem ze zmywarką, gdyż ma poczucie że gdy wyjmuje zeń naczynia to nie są już zupełnie zdezynfekowane więc zaczyna proces od początku i tak w nieskończoność. Co mnie najbardziej ujmuje ci wszyscy pokonfliktowani pacjenci w obliczu tragedii ich lekarza i jego decyzji o przerwaniu praktyki wykazują mnóstwo nieoczekiwanego zrozumienia i przywiązania. Film ma dużo serca. Polecam każdemu.
BTW a, zapomniałam, scena której chyba wcześniej nie widziałam w żadnym filmie, później widziałam w Niewiernej podobną, Moretti śni na jawie że zmienia bieg wydarzeń i udaje mu sie ocalić syna, to świetny motyw, tak jest w istocie, ludzie wyobrazają sobie zupełnie irracjonalnie zmianę swojego postepowania by w wyobraźni uchronić się od tragedii.
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.