Zbieg okoliczności i wydarzeń spowodował, że mieliśmy zbudować CoronaCamping.
Tak miało być.
Nie ma przypadków.
Gdyby nie zepsuty piec, nie szukalibyśmy ciepła na Riwierze Tureckiej. Gdyby Daniel nie zwichnął nogi w Kas, gdyby nie epidemia, bylibyśmy zupełnie w innym miejscu, za pewne w Polsce. Nie poznalibyśmy Mevluta, Thomasa i Michaela. Czyli nie poznalibyśmy przyjaciół. Zapewne zobaczylibyśmy wiele innych pięknych atrakcji w Gruzji, Armenii i Azerbejdżanie oraz w głębi Turcji. Zaliczylibyśmy Kapadocję i odbyli legendarny lot balonem w kultowym miejscu. Z ekipą World by our home spotkalibyśmy za pewne tylko na chwilę, a święta spędzilibyśmy nie z nimi w Turcji, ale z naszą rodziną w Polsce. Nigdy nie zjedlibyśmy ostu, bluszczu, nie pilibyśmy mevlutowych ziół i nie kąpalibyśmy się codziennie w Morzu Śródziemnym. Nie zobaczylibyśmy jak ciężko wypasać kozy w tureckich górach Nie utopilibyśmy naszego translatora w morzu, ale nie wiadomo czy mielibyśmy z kim rozmawiać przez Vasco mini 2...
Na początku nie byliśmy zadowoleni z takich ciągłych zmian, problemów i zawirowań. Teraz z perspektywy czasu wiemy, że to wszystko, działo się po coś, a nasz Van Life to ciągła szkoła życia. Pierwszym słowem kluczowym jest tutaj AKCEPTACJA. Czyli zaakceptowanie życia takim jest, ze wszystkimi problemami i zawirowaniami oraz zrozumienie, że niepowodzenia służą czemuś ważnemu i są wyzwaniem, lekcją do odrobienia.
Drugim słowem jest WDZIĘCZNOŚĆ, czyli umiejętność zauważenia szczęścia w prostych rzeczach. A także radość z obcowania ze wspaniałymi ludźmi i cudowną naturą. Docenienie wartości jaką jest przyjaźń i... samo życie.
Wyszukiwanie odpowiedzi..
