Ewidentnie wina zbyt małego doświadczenia pilota, który przesiadł się z dyliżansowych samolotów turbo śmigłowych w nową technologię odrzutowców, gdzie obie maszyny zachowują się wyraźnie odmiennie pod wieloma kontekstami. To tak, jakby z parowca przesiąść się do wahadłowca. Jednak maszyna, to tylko maszyna, nie ma większego znaczenia, przy tak pospolitym błędzie, bez różnicy, czy pilota, czy kierowcy, czy choćby rowerzysty, przy kwestii tzw skracania drogi hamowania przy niekorzystnych warunkach pogodowych. Gdzie celowo obniża się pułap wysokości, czy też zwiększa się obszar drogi, niezbędnie do rozpoczęcia hamowania, które z uwzględnieniem np złych warunków pogodowych, zaczyna następować dużo wcześniej niż powinno. Po to właśnie, żeby pojazd mógł swobodnie wyhamować impet i prędkość przy niezbyt sprzyjających warunkach pogodowych, czy terenowych. Szkopuł w tym, że każdy pojazd zachowuje się odmiennie, więc każdemu trzeba zaufać z osobną. Tymczasem pilot lądował po prostu na pamięć, kierując znacznie nowocześniejszym samolotem w identyczny sposób, jak i maszyną starego typu, do jakiej był przyzwyczajony przed przesiadką na nowszy typ samolotów. Wprowadzając te same koordynaty i te same czynności, nie polegając na wskazaniach maszyny informujących pilota o popełnianych przez niego błędach.
Odpowiedz
anonim92(*.*.139.92)2022-09-26 06:05:00+3
@anonim226: Przeczytaj co napisałeś. I jeszcze raz, i jeszcze raz.... Podniecony byłeś czymś? Bardzo swobodnie używasz wyrazów, których znaczenia nie znasz. Bełkot spłodziłeś.
Odpowiedz