Zdaniem doktora Jana Przybyła nasza tożsamość narodowa stoi pod dużym znakiem zapytania. Mamy w Polsce pewną grupę etniczną, z której dopiero może powstać naród i daj Boże, żeby powstał, ale na razie to nie jest żaden naród, bo argumenty narodowe nie trafiają do większości - mówi Przybył i trudno się z nim nie zgodzić. Od wielu lat postrzegamy naszą tożsamość jedynie w kontekście części jakiegoś układu, np. Unii Europejskiej czy NATO. Większość Polaków chce żyć z państwa, lub przeciwnie, marzy jedynie o tym, aby z państwem nie mieć nic wspólnego. Nie wypracowujemy nowej myśli politycznej, nie rozpatrujemy zagadnień narodowych, nie określamy dalekosiężnych celów politycznych. Chcemy jedynie jakoś żyć i trwać. W dodatku cechuje nas słomiany zapał i brak konsekwencji w działaniu. Mimo, że czasem wychodzimy pokrzyczeć na władzę, nie poczuwamy się do systematycznej pracy narodowej, a przede wszystkim nie łożymy na dzieła narodowe, o czym przekonał się już przed wieki Adam Mickiewicz, który bez wsparcia Zygmunta Krasińskiego prawdopodobnie nie wyżyłby ze swojej twórczości.
Jednocześnie dr Przybył przypomina, że praca narodowa to poświecenie na rzecz narodu właśnie, a nie państwa. Państwo pełni rolę służebną wobec narodu. Mówiąc zatem o naszej suwerenności powinniśmy mieć na względzie wolność narodu polskiego, a nie państwa. Naród jest faktem, a państwo istnieje tylko w naszej świadomości. Te dwa pojęcia choć tożsame, coraz częściej zmierzają w różne strony, bowiem nasze państwo coraz chętniej inwigiluje i wyzyskuje naród z bogactwa, a przecież powinno być odwrotnie. To my jesteśmy suwerenem, przed którym odpowiadają urzędnicy państwa. Urzędnicy, którzy powinni dbać o nasz dobrobyt. Jeśli fakty są z goła odmienne to może warto się zastanowić, czy jeszcze jesteśmy narodem, czy może zaledwie społecznością, która funkcjonuje w obrębie państwa.
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.