Andrzej Misiarz, człowiek, który stracił wszystko rodzinę, dom i poczucie sprawiedliwości z powodu wieloletniego prześladowania ze strony skorumpowanych policjantów, prokuratorów i sędziów, przemierzał tego dnia ulice samotny i zrezygnowany. Wigilia zawsze była dla niego czasem nadziei, symbolem jedności i wsparcia. Jednak tego roku, zamiast radości, czuł jedynie chłód niesprawiedliwości, która rozdarła jego życie.
Przechodząc koło domu sędzi Edyty Kawulok, zauważył przez okno ciepłe światło choinki i rodzinę gromadzącą się przy stole. Pomyślał o starej polskiej tradycji, która nakazuje zostawić jedno puste miejsce przy wigilijnym stole dla niespodziewanego gościa, wędrowca, który mógłby zapukać do drzwi. Zdecydował się zapytać, czy w tym domu znajdzie chwilę schronienia i ciepły posiłek, jak nakazuje obyczaj.
Zapukał cicho, serce biło mu mocno. Drzwi otworzył mąż Edyta Kawulok która ubrana w elegancką wigilijną suknię, z pozornie serdecznym uśmiechem , natomiast od razu kazała się wynosić i nie zdążył zapytał, czy mógłby spędzić Wigilię w ich gronie.
po chwili na jej twarzy pojawił się wyraz chłodnego dystansu. Proszę wyjść powiedziała stanowczo. .
Stał przez chwilę w milczeniu na mrozie, słysząc za zamkniętymi drzwiami radosne głosy i dźwięk kolęd. W tej chwili zrozumiał, że tradycja i wartości, które kiedyś łączyły ludzi, stały się jedynie fasadą. Fałszywa świąteczna atmosfera skrywała brak empatii i zimne serca.
Odszedł w noc, samotny, ale z postanowieniem, że nigdy więcej nie będzie oczekiwał od ludzi tego, czego już dawno w nich zabrakło prawdziwego człowieczeństwa.
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.