Powiem tak, pierwsza część posiadała ten jeszcze jakiś tam pozytywny wyraz, wprawdzie za dużego szału to nie wniosła, ale film nie mniej mógł się podobać, jako taki mistery dreszczowiec pozornie oparty na faktach w tym ułamku mniejszym od pół procenta. A skoro praktycznie wcale nie trzymano się prawdziwych wydarzeń, gdyż film będąc jedynie abstrakcją mającą zgoła tyle wspólnego z wydarzeniami z Amityville, co raptem z nazwą miasteczka i z obrazem wizerunku charakterystycznej posiadłości, przy czym cała reszta, to już wyłącznie czysta fikcja, to w związku z tym równie dobrze można było przecież dowolnie pojechać z koksem na maksa. Po to, żeby produkcja mogła być znacznie ciekawszą, jeżeli na przeszkodzie nie stały żadne ograniczenia. A jednak jej twórcy postanowili trzymać się tych założeń, żeby po swojemu względnie dobrze oddać przynajmniej klimat tych niejasności wydarzeń, jakie ponoć rozegrały się w tym prawdziwym Amityville. Czy słusznie zrobili, to trudno wyczuć, gdyż wyobraźni nic nie ogranicza, więc przynajmniej na filmie ta intrygująca historia mogła zostać zaprezentowana dużo lepiej, a a efekcie wyszło im to dosyć średnio. Natomiast kolejne części wklepane w całą serię, to już tylko odsmażanie coraz to gorsza bryndza.
Odpowiedz