Dzisiaj o alternatywnych małych przyjemnościach zamiast rzucania się do lodówki. Szczęścia w niej nie znajdziemy. Wręcz przeciwnie. Gdzie ja znajduję ukojenie? Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/
Cześć.
Tutaj Leszek.
Wracam do nagrywania podcastów i już od pewnego czasu, przez myśl przewija mi się taki temat, do którego bardzo często wracacie w pytaniach wysyłanych do mnie, zarówno na Facebooku, jak i na Instagramie. Odpowiadam na swoich social mediach na Wasze pytania.
Jakiś czas temu mówiłem o tym, że jest to moja forma rekompensaty, albo sposobu odwdzięczenia się za to, że dzięki Prawie.PRO, i dzięki Wam, mogę się utrzymywać. To jest moja praca. Być może górnolotnie powiem, że nawet misja wprowadzanie początkujących, albo tych, którzy mają jakieś wątpliwości, które ja potrafię rozwiać z perspektywy różnych swoich doświadczeń, choć oczywiście ktoś powie, że one nie są zbyt rozbudowane.
Tym tematem, tym podmiotem lirycznym jest alkohol, do którego wiele osób wraca, nie tylko w narracji kierowanej do mnie, ale także w swoim codziennym życiu.
Wielu z nas ma rytuały. Ja też je miałem. Celowo nie mówię tutaj o alkoholiźmie, bo to być może jeszcze nie jest taki etap, w którym należy bardzo głośno bić na alarm. To są właśnie, wspomniane już, nawyki. Podobnie, jak złym nawykiem może być, przykładowo, codzienne spożywanie słodyczy, podobnie może być spożywanie alkoholu podczas każdego letniego wieczoru, czy też każdego weekendu. Znam kilka osób, które mają tego typu problem. Ostatnio pisał do mnie chłopak, który powiedział, że rozpoczyna proces odchudzania i jakie ja bym mu dał, wypisane od myślników, rady dotyczące redukcji masy, tak, żeby mógł stracić do najbliższych wakacji, do najbliższego górskiego wyjazdu, te 10 kg. Ja mu napisałem w bardzo prosty sposób: słuchaj, odrzucasz wszystkie niepotrzebne węglowodany proste, odrzucasz alkohol a eliminując te dwie różne rzeczy, dochodzisz w pewnym momencie do wniosku, że musisz jeść zdecydowanie więcej warzyw. Ale co z tym alkoholem? Jeju, dlaczego alkohol NIE? Dlaczego mówisz, że nie piłeś przez pół roku w zupełności alkoholu, wtedy, kiedy byłeś na ostatniej prostej do wymarzonej sylwetki, albo wymarzonej wagi, bo sylwetka moja nie jest wymarzona jeszcze. Alkohol, to jest bomba kaloryczna musicie sobie uświadomić, że czysty etanol ma taką samą dawkę energii jak czysty tłuszcz. To jest dla mnie bardzo obrazowe. I wiem, że jedno piwo to jest 250 może 300 kalorii, ale jeżeli przemnożymy to razy 5, to w ciągu tygodnia spożywamy bardzo dużo tych kalorii. Już nie mówiąc o tym, że alkohol wzmacnia apetyt. Już nie mówiąc o tym, że mało, kto pije jedno piwo, nie mówiąc już o tym, że niektórzy w weekend wypijają 5 piw, albo robią 0,5 litra, bądź też wypijają wino a nie piwo, bo jest mniej kaloryczne. Owszem, jest mniej kaloryczne, ale o 50 100 kalorii? Nie da się, moim zdaniem, chudnąć bez odrzucenia właśnie tego nawyku, schematu picia alkoholu w sposób regularny, bez względu na to, czy pijemy raz w tygodniu do upadłego, czy trzy razy po troszku. Takie przynajmniej jest moje zdanie na ten temat.
Wiele osób zapomina o tym, że alkohol stoi u podstaw wszystkich zaburzeń dotyczących odżywiania się, nieprawidłowego wyglądy, czy też nadwagi bo tego się nie liczy. Nie liczy się, bardzo często, kaloryczności samego alkoholu. Mówi się tylko, że piwo jest nieco bardziej kaloryczne, bo do tego dochodzą jeszcze węglowodany, które są zawarte, chociażby, w samym jęczmieniu, ale nie liczy się właśnie tego etanolu, który znajduje się w każdym jednym napoju alkoholowym, czy też w każdym jednym mocniejszym trunku. Moim z
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.