https://ibialystok.blogspot.com/2021/02/cocomo.html Sky Club ul. Sienkiewicza 3 Białystok to klub w miejscu dawnego Cocomo z parasolkami i striptizem w kamienicy Tomasza Frankowskiego na rogu ul. Sienkiewicza i Rynku Kościuszki (obok Katedry i Kurii Biskupiej) gdzie okradano klientów po podaniu czegoś w napojach tracili pamięć, świadomość, nieprzytomnym hakowano karty bankowe:)? W Białymstoku to POwstało dzieki TurTuskolaskiemu- co na to jego kościelny komitet wyborczy? Ten ogólnoPOlski przekręt mafijny chyba miał POparcie rządu jak Amber Gold? https://ibialystok.blogspot.com/2019/05/frankowski.html Frankowski wynajmuje lokal na klub ze striptizem w centrum miasta przy Ratuszu, Kurii i kościele, gdzie okradano klientów (dawne Cocomo)? Budynek w centrum miasta, który pozyskał dzięki Urzędowi Miasta, to białostocka wersja afery reprywatyzacyjnej? Czy ktoś kto jak alfons zarabia na seksbiznesie i nie ma doświadczenia w polityce czy działalności społecznej to dobry kandydat na europosła?
https://youtu.be/QbhM9zHLYMY Tomasz Frankowski striptis klub w centrum miasta obok Kościoła i Kurii Biskupiej okradał klientów?
Kluby ze striptizem Cocomo nagrywały, okradały klientówPOprzekręt jak Amber Gold/WOŚP? https://youtu.be/syojzm605VQ
https://wspolczesna.pl/cocomo-bialystok-nowy-night-club-w-centrum-miasta-wideo/ar/4876115
https://www.wykop.pl/link/4836137/poszedl-do-klubu-nocnego-w-bialymstoku-stracil-55-tysiecy-zlotych/
https://ddb24.pl/artykul/policja-ostro-zabiera-sie-za-cocomo/89135
https://poranny.pl/tak-wyglada-prezes-sieci-klubow-dla-mezczyzn-cocomo-wideo/ar/4894763
Tak wygląda prezes sieci klubów dla mężczyzn Cocomo (wideo)
SUPERWIZJER TVN/x-news16 kwietnia 2014
Media okrzyknęły go królem nocnych klubów.
W jego lokalach, co miesiąc bawi się ok. 30 tysięcy mężczyzn. Wydają miliony złotych na striptiz i drogie alkohole.
Jan Szybawski, prezes sieci klubów Cocomo, to 30-letni były ochroniarz, niegdyś dobrze zapowiadający się judoka. O jego biznesie stało się głośno, gdy kolejni klienci, po burzliwie spędzonej nocy, budzili się z horrendalnymi rachunkami.
Janem Szybawskim reporterzy Superwizjera zainteresowali się, gdy z całego kraju zaczęły napływać doniesienia o klientach, którzy mieli zostać oszukani w klubach go-go sieci Cocomo. To właśnie 30-latek z Krakowa stworzył firmę, która w krótkim czasie opanowała branżę lokali ze striptizem.
Sieć klubów go-go Jan Szybawski stworzył według szczegółowo opracowanego schematu. Pierwszym celem było stworzenie nocnych lokali w całej Polsce.
Podstawą działalności Cocomo jest nadzór. Biznesmen kontroluje 2 tysiące swoich pracowników za pomocą setek kamer, transmitujących na żywo obraz z klubów do centrali w Krakowie.
Dodatkowo, tancerek i hostess pilnują menadżerowie. Oni zadzwonili do prezesa Cocomo z informacją o klientach, którzy wydawali w Poznaniu milion złotych.
We wtorek (15.04) policjanci weszli do klubu Cocomo w Poznaniu i do siedziby firmy Event w Krakowie, która jest właścicielem sieci lokali go-go. Zatrzymano menedżerkę poznańskiego klubu a także trzy tancerki i wysokiej rangi menadżerkę z Krakowa. Policja oficjalnie potwierdza fakt zatrzymania. Nie ujawnia jednak jakie zarzuty im postawiono. Z naszych informacji wynika, że w grę wchodzi doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia majątkiem, oszustw. Sprawa ma związek ze zgłoszeniem od jednego z klientów. Dwa tygodnie temu poinformował policję, że po pobycie w lokalu z jego konta zniknęło około miliona złotych.
http://www.sfora.pl/polska/Znow-glosno-o-Cocomo-Wlasciciel-szantazowal-klientow-a74709
Krakowscy prokuratorzy wkroczyli wczoraj do dwóch lokali, które do września działały jeszcze pod szyldem Cocomo. Znaleziono m.in. ukryte kamery. Reporter Wirtualnej Polski ustalił, że klienci klubów mogli być szantażowani. Równocześnie mieszkańcy Krakowa protestowali przeciwko istnieniu klubów nocnych w centrum miasta.
W czwartkowy poranek prokuratorzy i policjanci wkroczyli do lokali przy ul. Grodzkiej 1 i Floriańskiej 6. Zabezpieczone zostały komputery, dyski i nagrania z kamer. Właściciel musi także wydać dokumentacje budynków i wszelkie ekspertyzy. Działania śledczych są wynikiem zgłoszeń, które napływały do prokuratury od klientów klubów.
Już 20 osób złożyło w prokuraturze doniesienie o oszustwie. Większość z nich to cudzoziemcy, głównie Anglicy. Pokrzywdzeni skarżyli się, że w klubie byli okłamywani np. co do cen drinków, miało też dochodzić do oszustw przy płatnościach kartą nabijano wyższe kwoty
powiedziała Bogusława Marcinkowska, rzecznik prokuratury okręgowej w Krakowie.
Podczas wczorajszych czynności w jednym z klubów znaleźliśmy m.in. ukryte kamery. Nadal trwa zbieranie dowodów.
Jak nieoficjalnie ustalił reporter Wirtualnej Polski, część klientów klubu była szantażowana nagraniami.
20 poszkodowanych złożyło doniesienia do prokuratury, w sumie mieli zostać oszukani na ponad 350 tys. zł. Prokuratura spodziewa się, że zgłosi się jeszcze więcej osób.
Równocześnie przed urzędem miejskim protestowała grupa przeciwna klubom go-go w centrum Krakowa. Mimo wielkich zapowiedzi, na pikiecie pojawiło się niespełna 40 osób. Organizatorzy akcji złożyli także na ręce władz miasta apel.
Od wielu lat z oburzeniem obserwujemy narastające zjawisko powstawania kolejnych miejsc promujących bezwstyd, rozpustę i pornografię na terenie Miasta Krakowa, a w szczególności w jego historycznym centrum. Szanowni Państwo, przychodzimy tu dzisiaj, by wyrazić nasze oburzenie tak z powodu szerzenia się w mieście wspomnianych zjawisk jak również z powodu wieloletniej bezradności w tym względzie wszystkich instytucji Miasta, a także policji czytamy w apelu.
Kluby na czas czynności prokuratury i policji są nieczynne. W różnych polskich miastach prowadzone jest ponad 50 śledztw w sprawie Cocomo, a wszystkie dotyczą oskarżeń o oszustwa finansowe.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/prezes-klubow-cocomo-boje-sie-tylko-boga/k6p78
- W tych lokalach nic złego się nie dzieje - zapewnia Jan Szybawski, prezes sieci klubów Cocomo, gdzie kilka dni temu klienci dostali rachunek na niemal milion złotych. Co z klientami oskarżającymi jego kluby o oszustwo? Pytali go reporterzy programu Uwaga!. W odpowiedzi usłyszeli: Może prawnik im doradził: weź sobie pigułę, może dostaniesz pieniądze z powrotem - mówi Szybawski.
Od niespełna trzech lat w Polsce działa sieć klubów dla panów o nazwie Cocomo. Lokali jest ponad 20, a co kilka miesięcy otwierają się następne. - Celem Cocomo jest generalnie to, żeby klient wszedł, żeby go upić, obiecać mu, że poza tańcem będzie mógł liczyć na coś więcej, i żeby wydał tam jak najwięcej pieniędzy. Na początku jest promotorka, to przez nią klient trafia do klubu, bo żaden klient, jeżeli sam będzie chciał wejść do klubu, to nie ma takiej szansy - opowiada Natasza, była pracownica klubu Cocomo.
- Ja się tej wrzawy wokół Cocomo w ogóle się nie boję, ona mnie nie przeszkadza. Ona przeszkadza ludziom, którzy tu pracują. To nie jest komfortowe dla ulotkarek czy dla kogoś, że przychodzi gość z TVN i ich filmuje. One też się krępują pracować. Mnie to absolutnie nie przeszkadza, natomiast przeszkadza na pewno pod kątem rekrutacji. Przeszkadza dziewczynom, które tu pracują i tyle. Ja to, wie pan, nie boję się. Boję się Boga - mówi Jan Szybawski.
Firma prowadząca kluby zapowiada otwieranie kolejnych, także za granicą.
http://www.hotmoney.pl/nabiezaco/Lepiej-nie-wchodzic-do-klubow-Cocomo-On-wydal-tam-1-mln-zl-a33656
Lepiej nie wchodzić do klubów Cocomo? On wydał tam... 1 mln zł
Nocne kluby Cocomo działają na terenie całego kraju. I praktycznie w każdym większym mieście do prokuratury zgłaszają się ich klienci, którzy dzień po wizycie odkrywają ile kosztowała ich wizyta. Rekordzista w jedną noc wydał niemal milion złotych.
Jak to w ogóle możliwe? Według obliczeń prokuratury, która prowadzi śledztwo w tej sprawie klient musiałby zamówić 60 bardzo drogich szampanów.
Jak podaje Gazeta Wyborcza pechowy rekordzista, dyrektor polskiej spółki z branży metalurgicznej, wybrał się do jednego z klubów sieci w Poznaniu. Twierdzi, że pamięta tylko wejście i pierwszego drinka, za którego zapłacił służbową kartą. Następnego ranka w swojej kieszeni znalazł oświadczenie, które podpisał, że na alkohol w klubie wydał 970 tys. złotych dokonując 44 transakcji kartą.
To nie pierwszy taki przypadek, ale pierwszy, gdzie w grę wchodzi taka ilość gotówki. Jednak do tej pory prokuratury umarzały śledztwa, jako powód podając, że skoro w menu były podane ceny, to klienci musieli być ich świadomi. A także ewentualnych konsekwencji. Ale jakim cudem można nabić rachunek na kilkadziesiąt tysięcy, czy nawet niemal milion złotych? Czy sam alkohol i towarzystwo pięknych kobiet powoduje aż taki brak kontroli?
Jak się okazuje u klientów klubu, którzy przychodzili ze skargą na policję, po badaniach wykrywano obecność narkotyków w ich krwi. Dlatego teraz regułą jest, przynajmniej w Poznaniu, że jeśli na posterunek zgłasza się klient Cocomo, to przechodzi badanie na obecność narkotyków. Czy brali je sami świadomie czy ktoś im dosypał czegoś do drinka?
Przedstawiciel spółki Event, Jan S., do której należą kluby Cocomo, zapewnia, że w ich lokalach na narkotyki nie ma miejsca. Dodatkowo zaprezentował dziennikarzom GW nagranie z pobytu poznańskiego dyrektora w klubie i tłumaczy, że spędził on tam 16 godzin dokonując często transakcji opiewających na duże sumy, na co mają potwierdzenie.
-Płaci się za drogą markę, obsługę i elegancki wygląd. Jestem zażenowany, że ten pan, który się świetnie bawił, poszedł na policję - powiedział Jan S.
Gazeta Wyborcza podaje także relację pracownika poznańskiego klubu, który opisuje jak doszło do tej sytuacji.
- Ten klient pochwalił się, że ma kartę bez limitu. Wtedy z centrali przyszło polecenie, by nie wypuszczać go, dopóki nie nabijemy pół miliona. Później pułap żądań wzrósł do 800 tys., w końcu do miliona. Koledzy tego mężczyzny kilka razy chcieli wyprowadzić go z klubu, ale dziewczyny były nachalne. Klient był tak pijany, że opierał się o blat, by się nie obalić. Później podpisał oświadczenia, przyznając się w nich do wydatków. Na kartce było kilka skreślonych, jakby nieudanych podpisów mówi anonimowo.
Józek Bąk Prawda jest taka, że to wszystko ukartowane... Dyrektory płacą nie swoimi tylko narodowymi pieniędzmi, dostają działkę, a potem dla wybielenia zawiadamiają prokuratora... Stary numer!
http://wiadomosci.onet.pl/warszawa/drinki-za-milion-zlotych-czyli-cocomo-pod-lupa-prokuratury/x5tmv
Drinki za milion złotych, czyli Cocomo pod lupą prokuratury
Nie milkną echa sprawy z Poznania, kiedy to jeden z klientów klubu go-go obudził się z rachunkiem opiewającym na blisko milion złotych. Sprawą zajęła się prokuratura. Podobne postępowania toczą się w Trójmieście i Krakowie. W Warszawie w klubie tej sieci klientowi wyceniono drinka na 90 tysięcy zł. Tak, jednego.
Kluby Cocomo pod lupą prokuratury
Alkohol za prawie milion złotych
Chodzi o kluby erotyczne Cocomo. Lokale tej sieci znajdują się w reprezentacyjnych miejscach największych polskich miast. Ostatnio głośno zrobiło się o klubie z Poznania, w którym kilka dni temu bawił się z kolegami biznesmen z branży metalurgicznej. Przez cały wieczór płacił kartą bez limitu. Twierdzi, że pamięta tylko wejście i pierwszego drinka.
Następnego dnia obudził się w pokoju hotelowym i znalazł w kieszeni swoje oświadczenie, że na alkohol w Cocomo wydał ponad 970 tys. zł. Sprawdził konto i okazało się, że tej nocy dokonał 44 transakcji kartą. Zgłosił to na policję. Postępowanie wszczęła już prokuratura. O sprawie napisała wyborcza.pl.
Sprawdziliśmy, w Warszawie klub tej sieci również ma kłopoty. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście prowadzi w związku z jego działalnością dwa postępowania. - Jedno z nich dotyczy możliwości popełnienia oszustwa. Prokuraturę powiadomił jeden z klientów klubu. Podczas wizyty w nim za jednego drinka miał zapłacić dokładnie 89 700 zł mówi Onetowi Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Zdarzenie miało miejsce 10 lutego tego roku. Druga sprawa wyszła na jaw miesiąc wcześniej, bo 8 stycznia i dotyczy nielegalnej sprzedaży alkoholu. Podczas policyjnej kontroli ujawniono w lokalu 55 napojów alkoholowych, oferowanych do sprzedaży bez wymaganych pozwoleń wyjaśnia Katarzyna Calów-Jaszewska.
To nie jedyne problemy klubu Cocomo w Warszawie. Wielu osobom nie podoba się bowiem jego lokalizacja w zabytkowej kamienicy przy Krakowskim Przedmieściu 55. Lokal zaczął działać w tym miejscu pod koniec ubiegłego roku. Od razu spotkało się to z protestami.
Działalność klubu w tym miejscu oburzyła m.in. proboszczów okolicznych parafii św. Anny i archikatedry św. Jana. Duchowni nie mogą się pogodzić z tym, że tego rodzaju lokal pojawił się naprzeciwko figury Matki Bożej Pasawskiej i w pobliżu kościołów. Interweniowali w stołecznym Ratuszu i Urzędzie Dzielnicy Śródmieście.
Lokalizacja nie podoba się także kombatantom. Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej protestuje przeciwko uruchomieniu tego rodzaju przybytku na reprezentacyjnym, zrewaloryzowanym ze środków społecznych Trakcie Królewskim. Członkowie organizacji również wysłali swój protest do Ratusza.
To nie koniec. Klubem zainteresował się również stołeczny konserwator zabytków. Po kontroli stwierdził, że w budynku bezprawnie prowadzony jest remont. Nakazał wstrzymanie prac. Stwierdził też, że niezgodnie z prawem został powieszony szyld na elewacji budynku.
Właściciel sieci klubów, nie widzi nic złego w jego lokalizacji przy Krakowskim Przedmieściu. Zapewnia, że prowadzi uczciwą działalność, zgodnie z prawem zatrudnia personel, płaci podatki, a korzysta na tym państwo, do którego kasy wpływają z tego tytułu spore pieniądze. Jeżeli chodzi o wysokie rachunki tłumaczy, że każdy klient zna ceny i to jego wybór, na co wydaje pieniądze.
Naciągacze w poznańskim lokalu
Przypomnijmy. W połowie marca poznańska prokuratura poinformowała, że wpłynęło do niej 12 zawiadomień o podejrzenie oszustwa w klubie erotycznym go-go. 12 klientów klubu zgłosiło się na policję z informacją, że nieświadomie stracili w lokalu znaczne kwoty pieniędzy. Jeden z nich miał wydać blisko 100 tys. zł.
Chodzi o tę samą sieć klubów erotycznych - Cocomo. Z relacji osób, które zgłosiły się do wielkopolskich policjantów wynika, że klienci lokalu mogli być odurzani i budzili się z rachunkami opiewającymi na dziesiątki tysięcy złotych.
- W opisywanych przez poszkodowanych przypadkach wyglądało to tak, że klient po opuszczeniu lokalu stwierdzał, iż z karty płatniczej zeszło mu bardzo dużo pieniędzy. Sprawę analizują policjanci z wydziału dochodzeniowego, sprawdzają, czy mogło dojść do przestępstwa poinformował rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak.
Jak dodał, pierwsze zgłoszenia policja otrzymała w 2013 roku. Potwierdził, że trwają analizy krwi poszkodowanych, którzy nie wykluczają, że mogli być odurzeni.
Cztery sprawy w Trójmieście
Prokuratura w Gdańsku i Sopocie prowadzi cztery takie sprawy, wszystkie dotyczą podejrzenia popełnienia oszustwa w klubach Cocomo. Scenariusz zawsze był taki sam. Klienci bawili się w lokalu, zamawiali drinki, po czym okazywało się, że za kieliszek alkoholu płacili kilka tysięcy złotych.
Płacili kartą, ale nie pamiętają ile razy wbijali kod PIN za jedną transakcję lub nie pamiętają, jaka kwota widniała na terminalu. Efekt jest taki, że klienci sieci klubów Cocomo muszą płacić rachunki opiewające na kwotę nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
- Mechanizm jest zawsze taki sam. Klient jest naciągany na kupowanie drogich drinków. Po płatnościach okazuje się, że z karty ściągnięto duże kwoty - mówi Onetowi prok. Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście prowadzi aktualnie trzy sprawy związane z podejrzeniem oszustwa, do którego mogło dojść w lokalu. Klienci klubu płacili kolejno 7, 14 i ponad 17 tysięcy złotych. To wszystko ceny za drinki.
Z kolei klient lokalu znajdującego się w Sopocie zapłacił nie mniej niż 19 tysięcy złotych. Zdarzenia miały miejsce we wrześniu w listopadzie 2013 roku.
Prokuratura sprawdza, czy doszło do oszustwa i czy klienci byli świadomi, że potwierdzają transakcję na tak duże sumy.
- Każda z tych spraw ma swoją specyfikę. Przede wszystkim opieramy się na przesłuchaniach świadków. Analizujemy transakcje bankowe, dokonywane za pomocą kart płatniczych - mówi prok. Wawryniuk.
I dodaje: - W żadnym z naszych postępowań nie robiliśmy badań toksykologicznych. Zawiadomienia do prokuratury lub na policję nie wpływały bezpośrednio po takim zdarzeniu. Zgłoszenia otrzymywaliśmy dopiero po jakimś czasie, a wtedy nie było już sensu kierować na badania tego typu.
Trzy postępowania ws. Cocomo w Krakowie
W Krakowie ws. działalności klubu Cocomo prowadzone są trzy postępowania w kierunku popełnienia oszustwa. Pokrzywdzonych jest w sumie czterech meżczyzn, w tym trzech obcokrajowców. To jak na razie jedyne osoby, które zgłosiły się na krakowską policję i poskarżyły na działanie klubu.
W Krakowie rekord jest skromniejszy niż ten z Warszawy, bo wynosi tylko 98 tys. złotych. - Prowadzimy trzy postępowania w kierunku popełnienia oszustwa. Pokrzywdzonych jest czterech panów, którzy zgłosili się na policję mówi Bogusława Marcinkowska z krakowskiej prokuratury okręgowej.
W toczących się postępowaniach najniższy rachunek wyniósł 4,3 tys. złotych, a najdroższy 98,5 tys. złotych. Jedna sprawa dotyczy wprowadzania w błąd co do ceny drinków, a druga wprowadzania w błąd przy autoryzacji transakcji kartą.
Przy niebotycznych cenach drinków w klubach Cocomo pojawia się podejrzenie, że klientom podawane są narkotyki, co prowadzi do tego, że nie zdają sobie sprawy, z tego co robią, akceptując wszystkie transakcje podsuwane im przez kelnerki. A później nic z tego nie pamiętają. W Krakowie również sprawdzany jest taki wątek. Jak wyjaśnia prokurator Marcinkowska, w trzecim postępowaniu chodzi o doprowadzenie do niezdolności podejmowaniu właściwych działań.
http://wiadomosci.onet.pl/warszawa/kontrowersyjny-klub-go-go-sprzedaje-nielegalnie-alkohol-kontrola-policji/twp15
Kontrowersyjny klub go-go sprzedaje nielegalnie alkohol. Kontrola policji
Kolejne problemy sieci erotycznych klubów Cocomo. Okazało się, że lokal przy ul. Foksal w Warszawie sprzedaje alkohol bez odpowiednich pozwoleń. Po policyjnej kontroli zarekwirowano kilkaset butelek różnych trunków. Sprawą już zajęła się prokuratura.
Policjanci urządzili kontrolę w klubie przy ul. Foksal w czwartek, 8 maja. W lokalu pojawiło się kilku funkcjonariuszy po cywilu. Kiedy otrzymali menu z alkoholem, wyjęli służbowe legitymacje i zażądali okazania odpowiednich pozwoleń na sprzedaż wyskokowych trunków.
- Pracownicy klubu pokazali im dokument, który jednak nie zezwalał na sprzedaż alkoholu w tym miejscu. Po pierwsze: został wydany przez władze Krakowa i nie obowiązuje na terenie Warszawy. Po drugie: dokument nie zezwala na sprzedaż alkoholu, tylko na podawania go w formie zamkniętego cateringu mówi Onetowi komisarz Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy policji.
Policjanci zarekwirowali cały alkohol, jak znajdował się w tym czasie w barze. Zabezpieczonych zostało 76 butelek alkoholu wysokoprocentowego oraz 286 niskoprocentowego. Został wszczęte postępowanie w sprawie złamania ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi informuje Robert Szumiata.
Prowadzone jest ono pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ. Za złamanie wspomnianej ustawy grozi wysoka grzywna.
To już nie pierwsze problemy sieci klubów Cocomo. Podobną kontrolę policjanci przeprowadzili cztery miesiące temu w lokalu przy Krakowskim Przedmieściu (właściciel już zdecydował o jego zamknięciu, tłumacząc, że nie chce, by był przedmiotem walki politycznej). Podczas policyjnej kontroli ujawniono wówczas w lokalu 55 napojów alkoholowych, również oferowanych do sprzedaży bez wymaganych pozwoleń.
Poza tym przypomnijmy, że w kilku miastach w Polsce toczą się postępowania w związku z podejrzeniem o oszustwo. Najgłośniejsza jest sprawa z Poznania. W tamtejszym klubie tej sieci bawił się z kolegami biznesmen z branży metalurgicznej. Mężczyzna przez cały wieczór płacił kartą bez limitu. Twierdzi, że pamięta tylko wejście i pierwszego drinka.
Następnego dnia obudził się w pokoju hotelowym i znalazł w kieszeni swoje oświadczenie, że na alkohol w klubie wydał ponad 970 tys. zł. Sprawdził konto i okazało się, że tej nocy dokonał 44 transakcji kartą. Zgłosił to na policję.
Również w Warszawie toczy się postępowanie w podobnej sprawie. Prowadzi je Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście - Dotyczy możliwości popełnienia oszustwa. Prokuraturę powiadomił jeden z klientów klubu. Podczas wizyty w nim za jednego drinka miał zapłacić 89 700 zł mówiła Onetowi Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.