Dotąd Dżem fetował koncertowo głównie najbardziej okrągłe jubileusze. 10-lecie w 1989 roku w Spodku, 20-lecie w 2000 (czyli z lekkim przesunięciem) na festiwalu w Opolu (a dzięki transmisji telewizyjnej przed całą Polską), wreszcie 30-lecie w 2009 ponownie w „swoim” Spodku. Nie było obchodów 5-lecia, 15-lecia, ani nawet ćwierćwiecza. Ale im więcej świeczek na torcie, tym jubileusz bardziej szacowny i mocniej domaga się celebracji, więc zespół postanowił uczcić swe tym razem 35-lecie na Polach Marsowych w Chorzowie. I to uczcić z przytupem. W każdym sensie – długości, repertuaru, osób na scenie i przed sceną. Oraz oczywiście rejestracji na DVD.
Długość koncertu znowu – patrz 30-lecie – ociera się o księgę rekordów Guinnessa. Dżem niczym przodownicy pracy kapitalistycznej! Ale jubilaci nie grają tu sami. Nawet podczas sesji „Akustycznie” przed dwiema dekadami nie zaprosili do współpracy aż tylu muzyków. W tym zagranicznych. Chrisa Duarte rekomenduje współpraca z Claptonem i BB Kingiem; Coco Montoyę współpraca z Mayallem (jako następne wielkie odkrycie po Claptonie i Stonesie Taylorze), a także admiracja… Ryszarda Riedla, bo był jednym z gitarowych faworytów wokalisty. Oprócz gitarzystów mamy skrzypka Jana Gałacha, z którym współpraca Dżemu jest świeżej daty, oraz tych, którzy współpracowali z zespołem w różnych latach – Andrzeja Marko z big bandem, aranżera i dyrygenta operowo-symfonicznego, oraz Partyzanta. A jego fanom zespołu przedstawiać wręcz nie wypada, bo wystarczą hasła „akordeon” i „Autsajder”.
Ale przecież „Autsajder” ma dwa oblicza. To z radia, teledysku i setek koncertów, oraz drugie, żartobliwe i ludyczne, dotąd znane tylko z płyty „Akustycznie – suplement”. Właśnie ono wykonane w Chorzowie z Partyzantem tudzież orkiestrą górniczą – dla podkreślenia, z jakiej to ziemi Dżem się wywodzi – może uchodzić za symbol wyjątkowości programu koncertu urodzinowego. A program stoi na dwóch płytach. Na „Muzie” – bo to przecież ostatni album z premierowym materiałem, a taki zawsze ma u Dżemu specjalne prawa; i na „Autsajderze” – bo spośród albumów z Riedlem jest najmniej ograny. To dlatego z obu płyt muzycy sięgają głównie po mniej wizytówkowe utwory, jak „Bujam się” czy „To wszystko co mam” oraz „Noc i rytm” czy „Płyń mój bluesie, płyń”. W ogóle koncert 35-lecia jest nafaszerowany rarytasami. Najprawdziwszy rarytas to „Uwierz Mirando” – porzucony utwór z czasów pierwszego wokalisty. Zwraca uwagę obecność dotąd mającego słabe odbicie w fonografii, a teraz niekrótkiego rozdziału pod tytułem „Maciek śpiewa Jacka”. Jego jedna trzecia pt. „Zapal świeczkę” stwarza ze „Skazanym na bluesa” możliwość nostalgicznego przypomnienia osób przez trzydzieści pięć lat związanych z Dżemem, które odeszły – oprócz Riedla i Bergera („Skazany”) także wielu innych („Zapal”). No i oczywiście mamy evergreeny w postaci „Whisky”, „Cegły”, „Wehikułu”, „Snu o Victorii” i „Do kołyski”. Musimy mieć, bo one nigdy się nie nudzą.
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.