Rzeczywiście starszawe kino, takie utrzymane w klimatycznym tonie, nieco trochę dziwnie, jeśli spoglądać na rok produkcji, a co też pozostaje chwytem niezbędnym z tego względu, że fabuła opowiada o czasowo jeszcze wcześniejszych wydarzeniach, więc po prostu należało ten akcent zwyczajnie dostosować. Dlatego też film wydaje się tym jeszcze starszym, niż jest w rzeczywistości.
Ale i tym samym, jest to dosyć wartościowy i bardzo przyjemny unikat jak na film katastroficzny, który zamiast jedynie tych widowiskowych efektów katastroficznych, wreszcie skupia się bardziej na konsekwencjach tej katastrofy. A czego właśnie większość z kolei tych już bardziej współczesnych filmów, jakoś nie podejmuje, jak i omija z daleka.
I tylko szkoda, że takich filmów jest, tak stosunkowo mało, których fabuła skupia się bardziej na wydarzeniach już po katastrofie. Gdzie jedni bohaterzy próbują dojść do tego, czy można było uniknąć tych katastrof, kolejni zaś próbują odnaleźć winowajców katastrofy, natomiast ci trzeci, jak zwykle próbują zatuszować odpowiedzialność za te katastrofy, żeby móc jakoś wyjść z twarzą.
A więc stare, ale jare kino, które opowiada o takich właśnie rzeczach nie mniej przecież istotnych. Odpowiedz

Drugi pilot z filmu jest obecnie analitykiem katastrof lotniczych wystepuje często w programach tego typu. Odpowiedz

To już w 1990 kręcili filmy telefonami ??? Odpowiedz