Przez wątrobę koźlęcą pytał Szamasza i odpowiedź była, jakby nie była. I usiadł Gilgamesz, i płakać zaczął. Po licu Gilgamesza łzy popłynęły. W niewiadomą bitwę iść się wybieram, w nieznaną drogę za- mierzam wyruszyć. Jeśli szczęście mi będzie sprzyjać na drodze, którą sercem chętnym obrałem, tedy sławić będę ciebie, Sza maszu, podobizny twe będę sadzał na tronach. Przyjął Szamasz łzy sobie wylane, jak człek miłosierny łaskę okazał. Ruszaj, Gilgameszu, w góry cedrowe, drzwi z cedru uczyń dla mego przybytku! Zło, którego nienawidzę, wypędź ze świata! Humbaba okrutny, co strzeże lasów, już nikomu cedrów rąbać nie daje. Z gór tron uczynił podziemnej Irnini. Otwórz ten bór, Anunnakich skrytą siedzibę, którzy władają w krainie umar- łych! I powstrzymał Szamasz siedmiu potężnych, synów jednej matki, zamknął w jaskini. Pierwszy huragan, drugi wicher pół- nocny, trzeci trąba powietrzna, czwarty burza piaskowa, piąty wiatr mroźny, szósty nawałnica, siódmy piekący wicher. Uradował się Gilgamesz cedry walący.
Odpowiedz