W piątek 11 września postanowiłem przyjrzeć się Czarnej Przemszy na jej mysłowickim odcinku. Tę rzekę już pokazywałem w swoich filmach. Teraz nie będzie jednak powtórki z rozrywki. Wszak już starożytni mawiali, że nie podobna wejść dwa razy do tej samej wody. W tym wypadku twierdzenie, że Czarna Przemszą płynie woda jest sporym nadużyciem. Pomimo pewnych starań władz miasta to wciąż ciecz o wysokiej zawartości wody. Atmosfera nie jest przyjemna, ale jakby to powiedzieć na szczęście w nieszczęściu nosa nie urywa.
W sumie w górę rzeki licząc od Mostu Niepodległości, przeszedłem około 500 metrów. Z góry widać, że ciecz w rzece jest ciemna z zielonymi smugami. To trawy z rodzaju mietlica.
W drodze do rzeki pod mostem natrafimy na malowidła na betonowe. Ani to Altamira, ani to Faras. Zerkając na zawartość koryta nader często, zauważymy zielonkawe przebłyski. To odbicia bujnej roślinności. Na zwisających nad cieczą gałęziach wiszą liczne farfocle. To swoisty podpis Przemsza, tu byłam.
W nieco ponad połowie przemierzanego odcinka natrafimy na największy w tej okolicy prawobrzeżny dopływ rzeki. A dalej w górę bez większych zmian. Rzeka nie jest martwa. Między innymi bywają tutaj kaczki krzyżówki. Niestety, tym razem nie były skłonne pozować.
Materiał pochodzi ze strony http://www.jaw.pl
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.