jak przyjdzie na to czas, dopadnę Cię jak psa,
zapierdalaj po kanałach, niech kończy się ta gra,
chuj do dupy konfidentom, co sprzedają swoich braci,
bez podpisywania, gadają z krawężnikiem jak z ziomalem do jarania,
tutaj kończą się twoje fałszywe zagrania,
jak będziesz spotkany, będzie rozjebana bania,
i nie będzie już gadania, bo to już jest koniec naszego ziomkowania,
Dobre mordy ze mną przez życie lecą,
śmierć moim wrogom, śmierć konfidentom,
niedokończone sprawy, cały czas się wkleką,
myślałeś, że zniknąłeś, podziękuj swoim kolegom,
wszyscy obok Ciebie, to frajery jak ty,
już dawno przez gębę, wypadłeś z tej gry,
zapomniałeś już kurwa, czym były zasady,
każdy Ci powtarzał, wystrzegaj się zdrady,
mogłeś mieć ziomków i dobre układy,
dzwoniłeś często do mnie, po gram dobrej trawy,
ja nie wałkowałem, jeździłem też do wa-wy,
ty się rozjebałeś, nie czekając do rozprawy,
teraz pewnie boisz się, że będziesz kulawy,
będzie jeszcze gorzej, bo frajer jest jebany,
plama przy nazwisku, to defekt nie zmywalny,
zasady ulicy, to kodeks nienaruszalny,
jak przyjdzie na to czas, dopadnę Cię jak psa,
zapierdalaj po kanałach, niech kończy się ta gra,
chuj do dupy konfidentom, co sprzedają swoich braci,
bez podpisywania, gadają z krawężnikiem jak z ziomalem do jarania,
tutaj kończą się twoje fałszywe zagrania,
jak będziesz spotkany, będzie rozjebana bania,
i nie będzie już gadania, bo to już jest koniec naszego ziomkowania,
meeting z przyjacielem, kolejnym frajerem,
to jest jednak prawda, że zero obija się z zerem,
pluje Ci na twarz, choć często powtarzałeś,
że z lamusa dobrym chłopakiem się stałeś,
przez cały ten czas po prostu farta miałeś,
bo szczęście chłopaczku to ma cwel pod celą,
ty pewnie dogłębnie zająłeś się już herą,
teraz się rozliczam, ty czuchrze jechany,
pamiętasz jak szminką, latałeś pomalowany,
w sukience po patelni, beka będąc ujarany,
żeby nie oszukać, wpisz sobie na fejsie,
Krzysztof Żochowski, to cwel wciąż ruchany,
gdy wyjebali Cię z domu, mówiłem do ciebie bracie,
teraz nie podaje dłoni, tak fałszywej szmacie,
mówiłem dawaj do mnie, nie śpij zimą na klatce,
pomagałem kraść, żebyś nie chodził w szmatce,
jak przyjdzie na to czas, dopadnę Cię jak psa,
zapierdalaj po kanałach, niech kończy się ta gra,
chuj do dupy konfidentom, co sprzedają swoich braci,
bez podpisywania, gadają z krawężnikiem jak z ziomalem do jarania,
tutaj kończą się twoje fałszywe zagrania,
jak będziesz spotkany, będzie rozjebana bania,
i nie będzie już gadania, bo to już jest koniec naszego ziomkowania,
powiedz mi śmieciu, jak to jest biegać z towarem,
wypierdalać swoich kumpli,
doszły mnie słuchy, że się pało rozjebałeś,
na każdego kogo znałeś,
uniknąć kary chciałeś, to się doigrałeś,
brak dowodów bo na większość twoje słowo,
frajer nawymyślał, już nie będzie kolorowo,
zrób sobie teraz rachunek sumienia,
ilu dobrych ziomów przez Ciebie poszło do więzienia,
i nie przypisuj sobie leszczu całego kawałka,
bo pod twoją mordą jest tylko jego działka,
miałem się nie mieszać, ale nie znasz umiaru,
ile można strzelać z dupy swoich kamratów,
masz teraz przejebane,
bo podwórko daje lekcje by mieć język za zębami,
łobuz Cię bije, poniża, pluje, nie gadaj z frajerami,
ulica Cię nagrodzi, jak będziesz trzymał z ziomalami,
jak przyjdzie na to czas, dopadnę Cię jak psa,
zapierdalaj po kanałach, niech kończy się ta gra,
chuj do dupy konfidentom, co sprzedają swoich braci,
bez podpisywania, gadają z krawężnikiem jak z ziomalem do jarania,
tutaj kończą się twoje fałszywe zagrania,
jak będziesz spotkany, będzie rozjebana bania,
i nie będzie już gadania, bo to już jest koniec naszego ziomkowania
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.