Czy słyszeliście o szwedzkim rarytasie o nazwie surstromming, czyli o kiszonym śledziu bałtyckim? Co o nim sądzicie? Czy rzeczywiście tak przeokropnie śmierdzi i jeszcze gorzej smakuje? Czy każda próba zjedzenia kończy się zawirowaniami w żołądku?
My właśnie się o tym dowiedzieliśmy na zorganizowanej przez pana Adama sobotniej, uroczystej degustacji kiszonych, wyjątkowo pachnących szwedzkich śledzi. Nie przyzwyczajonym trudno wyobrazić sobie coś bardziej obrzydliwego, zapach unosił się długo i daleko a oczekujących biesiadników przyprawiało o szczypanie oczu.
Zapach, który poleciał z puszki, był ostry i wyrazisty, coś jakby wejść do starego rybackiego kutra i mocno zaciągnąć się zastałym w nim powietrzem i gwarantuje wam, że nie była to morska bryza, tylko zakiszony śledź.
Niektórzy smakosze oddalali się od stołu, innym zupełnie nie przesadzał smak a tym bardziej zapach. Kosztowali śledzie jak słodkie bułeczki.
Podsumowując sobotnią degustację, nie było tak źle, panowie dali radę tej nadzwyczaj wyjątkowej potrawie i jak twierdzą z chęcią spróbują je jeszcze raz.
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.