Więc tak. Mamy młodą, ładną panią. Artystyczną duszę mieszkającą w domku otoczonym kwiatami, która spędza czas na malowaniu obrazów i nic po za tym nie robi. Mam też starego, zgrzybiałego dziada, który całe dnie spędzą w przydomowym ogródku pieląc, podlewając różnego rodzaju warzywa. No i mamy też króliki. Stworzenia miłe,sympatyczne a nawet i zabawne. Spędzają one swój beztroski czas na szukaniu sposobności aby się za darmo nażreć.
Jako że nasza artystyczna dusza w swoimi przydomowym ogródku nie posiada nic co by tym przesympatycznym króliczkom przypadło do gustu, te biedne stworzenia muszą się posiłkować u tego starego dziada. A stary dziad, jak to stary dziad, nie chce się dzielić swoimi plonami. Zbudował płot wokół ogródka, rozstawił pułapki. I te biedne małe sympatyczne zwierzątka żeby zeżreć za darmo soczystą marcheweczkę muszą ryzykować swoim zdrowiem, a nawet i życiem. Oczywiście nie spodobało się to pani malarce, która nie mogąc na to patrzeć ze swojego domku otoczonego kwiatuszkami poszła do tego starego dziada. W kilku żołnierskich słowach zrugała starego dziada, że jego zachowanie jest karygodne i ze powinien otworzyć furtkę do ogrodu, pozwolić wejść tam króliczkom, dać im się nażreć do syta bo inaczej przez niego te biedne króliczki zdechną z głodu...
Ale sama oczywiście przy swoim domku ani kapusty, sałaty czy marchewki nie zasadzi. A niby czemu miała by to robić, skoro widzi ile czasu i siły trzeba poświęcić na to zęby to wszystko urosło. Kto by wtedy malował te wszystkie bohomazy, bez których upadła by cała cywilizacja światowa.