Czy uważa pan Polaków za bydło? - pytał Piotr Rybak prezesa Sądu Okręgowego we Wrocławiu, Macieja Skórniaka. W odpowiedzi usłyszał, że jeśli nie wszystkim uda się wejść na salę, to przecież można uczestniczyć w procesie pozostając na korytarzu sądu, albo obserwować przekaz w mediach. Taka argumentacja nie przekonała sympatyków Rybaka, z których część pokonała nocą kilkaset kilometrów, aby zdążyć na proces o 9.00 rano. Policja nie wpuściła ich jednak na salę. W ten sposób wykonano zalecenie sędziego, który obawiał się politycznego wiecu. Na widowni zasiedli jednak przedstawiciele środowisk żydowskich. W rękach trzymali kwiaty i kartki z napisem precz z faszyzmem. Nikt jednak nie zwrócił im uwagi. Dopiero po serii głośnych komentarzy przewodniczący sądu przestrzegł o możliwości całkowitego opróżnienia sali. A przecież proces był jawny i prowadzono go w pomieszczeniu, gdzie widownia mogła pomieścić nawet kilkadziesiąt osób. Zgromadzeni za drzwiami Polacy usiłowali protestować, lecz nikt do nich nie przyszedł. Po zamknięciu rozprawy sami udali się do prezesa sądu, którego znaleźli w biurze na ostatnim piętrze. Tam zadali mu szereg niewygodnych pytań.
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.