U, la, la! Powojenne kino pełne psychologicznego ciężaru. I odważne stawianie czoła społecznym dramatom. Jestem przekonana, że to jest jeden z tych filmów, który pchnął kobiety do jeszcze szybszej emancypacji i jeszcze szerzej zakrojonej walki o prawa kobiet chociażby do równych płac.
Mamy tu totalne uwikłanie kobiety i dziecka, którzy nie mają dokąd pójść w chwili, gdy ojciec zamienia się w niebezpiecznego potwora. Ileż kobiet jest w podobnej sytuacji, nawet dzisiaj, w Polsce, kiedy mąż i bez magicznej pigułki staje się oprawcą. Jest niezdolny do pracy np. z powodu nałogów, a kobieta przez swoją marną płacę (jeżeli w ogóle) nie jest w stanie uratować rodziny i cały domek z kart rozsypuje się kawałek po kawałku, tylko dlatego, że dowodził nim człowiek, który postradał zmysły i zaczął niszczyć tych, którzy go kochają. Mam nadzieję, że James Mason dostał jakąś nagrodę za tą rolę. Jest boleśnie przekonujący w roli potwora niszczyciela i "gaslightera". Tu mówimy o tajemniczej chorobie, a w tamtych czasach z wojny wracali agresywni mężczyźni w traumie, uzależnieni od alkoholu, amfetaminy, barbituranów etc. A tu presja społeczna pt.: Pani zawsze jest piękna i zawsze uśmiechnięta, nie ważne jakie piekło przechodzi w domu. Natomiast pan jest "in charge" 24/7. Nikt w takim piekle nie jest w stanie funkcjonować, a co gorsza, dzieci próbują ratować sytuację, jak w tym filmie.
Mocne kino. Pozycja obowiązkowa. Zakończenie ckliwe i niestety mało realistyczne, ale być może potrzebne.
Odpowiedz