Świetny film... Tytuł polski oczywiście fatalny. "Persecution" to dosłownie "prześladowanie". Co prześladuje bohaterów? Przecież nie ów zakochany, jak się wydaje bohaterowi, homoseksualista. On przecież pełni rolę materializacji jego własnych ukrytych głęboko uczuć. Jest prześladowcą wziętym wprost z Franza Kafki. W "Procesie" bohatera nawiedzają dziwne postaci inicjujące proces, kiedy bohater odczuwa nieodparty pociąg seksualny do napotkanej kobiety, co odwodzi go od kroczenia drogą stabilnej kariery urzędnika bankowego. Tak objawia się poczucie winy. Tam gdzie jest poczucie winy musi rozpocząć się proces. "K" nie może zostać uniewinniony, bo przecież czuje się winny. Musi zostać osądzony i skazany. Bohater "Zamku" z kolei uwikłany jest w związek z Elsą. Walczy dość heroicznie o jej uczucie. W przepastnym zamku jego pozycja nie może jednak być zaakceptowana a przecież dopiero wtedy zostałby zaakceptowany przez Elsę. Pozostaje ucieczka. Sporo to wyjaśnia ze związku samego Kafki z Mileną. Badacze pisali wiele o Kafce i zawsze trafiali kulą w płot starając się przypiąć go do czegoś, co sami wymyślili w pędzie do aktualizacji lub morału. Stało się tak także z Maxem Brodem. Kafka traktował jednak realia opisywanego świata raczej jako środek do przedstawienia uczuć swoich bohaterów. Zostawmy Kafkę... Kto lub co w filmie jest prześladowcą? Ano, sama miłość... Ojciec bohatera nie potrafił pozbierać się po śmierci żony nie umiejąc zająć się nawet synem. Sam bohater stara się nieco kompulsywnie pomagać depresyjnemu przyjacielowi. Odgrywa wobec niego rolę pozytywnie nastawionego wobec świata, opanowanego i dobrze zorganizowanego opiekuna. Sam jednak nie ma stałej pracy. Zarabia na życie wykonując dorywczo remonty mieszkań. Dostaje zapewnie jakiś zasiłek dla bezrobotnych. Ma gdzie mieszkać, chociaż raczej biednie, nie głoduje i ma na bezynę. Wszystko to jest raczej prowizoryczne. Wielu ludzi tak zyje. Bohater jest zakochany w kobiecie starajacej się zrobić karierę w jakiejś korporacji. Życie korporacyjne zajmuje jej coraz więcej czasu. Nie mieszkają razem, więc widują się coraz rzadziej. On nawet podziwia ją za samozaparcie i ambicję. Wyraźnie ją idealizuje. Wygląda to na współczesny melodramat z mezaliansem w tle. Fascynujące jest to, że wciąż mówi się o miłości. Nawet w scenie rozstania Sonia wyznaje miłość. Realia jakby zostały wykreślone z dyskursu. To, co my widzimy jest niedostrzegane przez bohaterów. A tak na marginesie... Przez chwilę miałem wrażenie, że stoi za tym dość ograne wśród homoseksualistów powiedzenie, że "baby takie są", którym pociesza się zawiedzionych heteryków wywyższając zarazem samych siebie. Może jednak coś w tym zdaniu jest prawdziwego? Nie da się strywializować tak łatwo wymowy tego filmu. To jest bardzo dobry film. Nie mam poczucia, że robię spoiler. Każdy w końcu może przewinąć film. To nie siedzenie w kinie. Przewinąłem po kawałku i zacząłem oglądać od początku...
Odpowiedz