Amerykanie nie do końca lub wcale nie rozumieli, co znaczyło być członkiem partii komunistycznej w tamtych latach. Członek taki podlegał dyscyplinie partyjnej, musiał wykonywać polecenia Partii i służyć jej wszelaką pomocą. Zaś ta Partia była członkiem Kominternu (potem Kominformu) zarządzanego bezpośrednio z Moskwy, zatem rozkazy Moskwy wykonywali członkowie kompartii w USA, Francji lub we Włoszech. Jak to nie byli agenci obcego i bardzo wrogiego państwa, to Tusk mówi zawsze prawdę. Robienie filmu o biednym szykanowanym amerykańskim komuniście to kpina z historii i zdrowego rozsądku. Dlatego uważam ten film za głupi i obrzydliwy.
Odpowiedz