Wielka woda, wielka powtórka

wina tuska Odpowiedz

Szkoda jedynie ludzi po prostu, że znów ponieśli krzywdę przez i rządowe i też własne olewanie tematu. A resztę należy zwyczajnie osrać, ponieważ przez 40 lat od poprzedniego incydentu nie wyciągnięto kompletnie żadnej lekcji z tego, że infrastruktura stanu co poniektórych polskich rzek znajduje się w fatalnym stanie, tworząc bezpańskie rozlewiska, bajora, bagna i kałuże, z czym liczne instytucje państwowe niczego nie robią, żeby w przyszłości zapobiegać podobnym powodziom.
Nie wybudowano i nie odrestaurowano wałów przeciwpowodziowych, nie wprowadzono właściwie żadnych niezbędnych infrastruktur.
Nic więc dziwnego, że historia się powtórzyła. I znów kłopot, gdy woda zaczęła wlewać się do miast z okolicznych rzek.
I bardzo dobrze zresztą. Bo tak się właśnie dzieje, kiedy dla przykładu, ulice okłada się kostką brukową, tworząc eleganckie deptaki, likwidując jednocześnie stare studzienki uliczne i odpływy, a tych nie licznie istniejących w ogóle się nie udrażnia i nie czyści.
Kiedyś na okrągło widywało się państwowych kanalarzy, którzy zajmowi się tym zadaniem, by adekwatnie dbać o odpływy miejskie, które obecnie tak w połowie nie działają, jak już nie istnieją. A państwo w ogóle się tym nie zajmuje, pokasowano etaty, polikwidowano przedsiębiorstwa komunalne i wszystko wygodnie zwalono na prywatny sektor usługowy prywatnych firm zatrudniających pseudo fachowców. Więc co się dziwić, że powodzie znów pozalewały miasteczka, gdy kanały miejskie w połowie nie istniejące, nie działają.
W moim mieście pobudowano piękne ulice z klocków, czyli okładzina ma wizualnie wyglądać, ale fizycznie, to tandeta jak cholera, odpływów żadnych, a studzienek może zaledwie ze dwie przypadają na kilometr tych eleganckich ulic. I teraz co się dzieje, gdy ulewa deszczu? Woda stoi na 15-20 cm po tych ulicach podczas zwykłego deszczu, rzeczki płyną uliczkami, wymywając suchy cement spod kostki brukowej, po czym wnet robią się zapadliny. A rozmyty teren zaczyna wyglądać fatalnie po tych deszczach, kostka się rozchodzi, parkany się kruszą, zapadają. Seria takich deszczy, a w pół roku później, te uprzednio nowe i piękne deptaki miejscowo porozpadane i wygląda to na tyle okrutnie, że znów trzeba te ulice miejscowo naprawiać. Bo i jak buduje to się z tandetnego gówna, to i nie wiele potrzeba, żeby czynniki pogodowe z łatwością mogły niszczyć te miejskie infrastruktury uliczne, niekiedy w jeden sezon. Tyle dobrze, że to centrum kraju oddalone od jakichkolwiek rzek, zalewów i rozlewisk. Ale już zwykła ulewa potrafi działać destruktywnie i wyraźnie widać następnie skutki korozji. Co więc dopiero pomyśleć, co by się stało z tym wielkim miastem, gdyby jego ulice zostały fest podlane wodami wskutek powodzi z okolicznych zbiorników wodnych. A wyglądałoby to wówczas mniej więcej tak, jak w Nowym Orleanie po huraganie Cathrine, pokaźne miasto zostałoby po prostu rozmyte, natomiast te eleganckie ulice obudowane tandetnymi okleinami obróciłyby się w ruinę. Odpowiedz

A Bul Komorusski POwiedział, że woda ma to do siebie, że zawsze kiedyś spłynie do moża. Odpowiedz