Jeden z niewielu filmów, który przy tak opieszałej i ciągnącej się fabule trzyma w napięciu, by na końcu ścisnąć za gardło....to zakończenie zawsze zmusza mnie do refleksji - jakbym postąpił w podobnej sytuacji, wiedząc, że ktoś bliski odejdzie na zawsze, albo ja musiałbym się pożegnać....pewnie patrzyłbym tak długo, jak to możliwe, żeby zapamiętać ich twarze jak najlepiej, ale co powiedzieć? Podziękować? Przeprosić? Zostawić jakieś rady? Nie wiedziałbym od czego zacząć i czy umiałbym skończyć, wiedząc, że to ostatnie słowa. Czy mam coś jeszcze do zrobienia, zobaczenia, powiedzenia? Do tego dochodzi niełatwy dylemat, bo z jednej strony wolałbym odejść przez własnymi rodzicami, żeby nie czuć ich braku, a z drugiej...to ich bym egoistycznie zostawił z tym bólem.
Na co dzień staram się o tym nie myśleć, choć wiem, że kiedyś będę musiał się z tym zmierzyć i czasem próbuję to sobie wizualizować, jakby to miało być jakieś przygotowanie i oswojenie się ze zjawiskiem śmierci...mimo wieku do dzisiaj nie mam recepty dla samego siebie i nie wiem, co bym zrobił w takiej sytuacji, dlatego uważam ten film za jeden z najlepszych...właśnie za to, że w codziennej gonitwie za 'nie wiadomo czym' zatrzymuję się na dłuższą chwilę i wiecie co? Po obejrzeniu wszystko jakoś bardziej doceniam:)
Odpowiedz