Leżałem już w łóżeczku, gdy "GWIAZDA FOODIE DZIENNIKARSTWA" Ania Szczotka dała mi cynk, że trzeba sprawdzić nowe nocne miejsce. Powiedziała, że stawia to się zgodziłem :)
Bangkok Nights jawił mi się jako kolejne nawiązanie do Nocny Market (i nie tylko mi). Okazało się, że to Du-za Mi-ha tylko z innym szyldem. Alkohol w wiaderkach, jedzenie w wiaderkach i trochę ciasno. Przed jakością tego jedzenia jeszcze dłuuuga droga, ale każda inicjatywa karmienia nocnych marków czymś innym niż kebsem ze szczura to zawsze plus :P
Pojechaliśmy więc do kolejnego miejsca, które właśnie się otworzyło. Tu wrażenie było ciut inne. Fort Mokotów to miejsce, które będzie wkrótce najgorętszym adresem w Warszawie. Fort Vino sprawił, że wyrecytowałem słynne słowa o rozmachu autorstwa Stefana Siary Siarzewskiego. Obecność najlepszego mistrza koktajli dopełniła to wrażenie :) Ukłony Raffi Baron! Były oczywiście urocze Panie, które myślały, że robię zdjęcia i grillmasterzy w tabace. Bardzo przyjemnie się to zapowiada.
Co wybieracie?
Kategoria: Różności
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.