Następne wideo
anuluj
Odblokuj dostęp do 17513 filmów i seriali premium od oficjalnych dystrybutorów!
Oglądaj legalnie i w najlepszej jakości.
Włącz dostęp
avatar
Dodał: Tomcio

Produkcja: Wielka Brytania
Gatunek: Horror
Premiera: 15 kwietnia 2022 (świat)
Reżyseria: Toby Meakins
Scenariusz: Simon Allen

...( Opis )...

Odpalając zaginioną grę typu survival horror z lat 80. XX wieku, młoda programistka uwalnia ukrytą klątwę, która rozdziera rzeczywistość. Dziewczyna musi podejmować przerażające decyzje i zmierzyć się ze śmiertelnie groźnymi konsekwencjami.

...( Obsada )...

Asa Butterfield .... Isaac
Iola Evans .... Kayla
Kate Fleetwood .... Laura
Eddie Marsan .... Hal
Robert Englund .... (on sam)
Angela Griffin .... Thea
Ryan Gage .... Lance
Pete MacHale .... Gabe

pokaż cały opis
4.0 / 5 Oceny: 10
1059 godzin bajek dla dzieci.
Włącz CDA Premium w mniej niż 2 minuty!
Nowe, wygodne metody aktywacji.
Komentarze do: Wybieraj albo umieraj / Choose or Die (2022) [Lektor PL]
Najlepsze komentarze
Stilgar71 2022-05-23 15:55:33
[Użytkownik został zablokowany] Odpowiedz
avatar
anonim187 (*.*.249.187) 2024-11-19 22:23:20 0
@Stilgar71: Pranie i suszenie zajmuje mi 120 sekund na tydzień. Gotowanie zajmuje mi w sumie może około 2 godziny tygodniowo, a nie jadam na mieście w ogóle. Sprzątanie od 30 minut do 2 godzin tygodniowo w zależności od pory roku i chęci. // Natomiast ta pani zapewne uważa, że to praca na 12 godzin dziennie i do tego cięższa niż w kopalni.// O ciężkiej pracy mogłaby mówić gdyby musiała iść z ubraniami nad rzekę żeby je wyprać, a przygotowanie obiadu równało by się z zabiciem i oprawieniem kurczaka. // Don't make stupid people famous. Odpowiedz
avatar
anonim15 (*.*.50.15) 2022-05-25 15:55:26 +6
to nie horror tylko science fajens Odpowiedz
avatar
anonim187 (*.*.249.187) 2024-11-19 22:28:19 0
@anonim15: Polscy mężczyźni nie pójdą walczyć, jeśli u boku i na równi nie będą walczyć kobiety. Nie tylko równouprawnienie, ale i równość, jak to #p0lki mówicie. Blef nie przejdzie. Mężczyźni powiedzą „sprawdzam”.
Polscy mężczyźni umieją sprzątać, gotować, prać, prasować, opiekować się dziećmi – bo takie wymagania miały kobiety przez ostatnie dziesięciolecia. Tak mężczyzn kształtowało państwo, społeczeństwo, media.
Nie maja już tej „toksycznej męskości”, agresji, pozwalającej poświęcać życie.
Nie liczcie na mężczyzn Polki – chciałyście pomoc domową, macie. Empatycznych wrażliwych uczuciowych emocjonalnych – to macie. Silne, niezależne, nie potrzebujecie mężczyzn. W razie wojny – bierzcie karabin do ręki i idźcie na front. Mężczyźni zostaną na tyłach. Będą sprzątać, gotować, opiekować się dziećmi. Odpowiedz
iwona_shiva 2022-05-23 16:45:34 +3
Nawet dość ciekawy. Odpowiedz
avatar
anonim107 (*.*.113.107) wysłano z m.cda.pl 2022-05-23 15:31:11 +2
No przerabiana maxyma życiową wogole z tym wybieraj lub umieraj, chociaż wybory niosą w sobie ryzyko życiowe nawet te najbardziej komfortowe wybieraj że nie czas umierac odnośnie nowego Bonda który na końcu filmu zdechł ratując świat przed śmiercią! Odpowiedz
zezonik 2022-05-23 13:01:13 +2
Taki familijny 5/10 Odpowiedz
avatar
anonim107 (*.*.113.107) wysłano z m.cda.pl 2022-05-23 15:35:26 +3
@anonim107: Ps familijny no chyba nie bo horrory nie są familijne! Odpowiedz
avatar
anonim107 (*.*.113.107) wysłano z m.cda.pl 2022-05-23 16:42:20 +1
@anonim107: Ps:do bandziorów wojennych co czynią wielkie zło by pasowało poddaj się lub umierać także trochę podobna ale jednak inna nazwa w tytule !, właściwie to poddaj się lub giń ale to już kończąc te niekończące się skojarzenia z faktami Odpowiedz
Pokaż wszystkie odpowiedzi [1]
Bogof 2022-10-25 22:43:32 +1
Skomentować? Nie skomentowa\c? Kilku użytkowników już wybrało. Odpowiedz
avatar
anonim107 (*.*.113.107) wysłano z m.cda.pl 2022-05-23 16:47:14 +1
Ps sorry że czasem piszę to samo dwa razy przez pomyłkę Odpowiedz
avatar
anonim142 (*.*.255.142) 2024-11-10 09:20:32 0
Moje imię "Łukasz" to mnie obserwują codziennie coś jak w filmie "Truman show". Od momentu kiedy się zorientowałem w roku 2009 (mieszkałem w Londynie) to było kłamstwo i oszustwo. Już wtedy nie mieli zamiaru mi nic dać ani nigdzie mnie wysłać a kłamali "evrything" (wszystko), "everywhere" (wszędzie). Powiedziane jest na audio (26 min) "wychodzi na to że po prostu znaleźli sobie chłopaczka życiem którego można się dobrze zabawić", nie myliłem się. Zamiast nowego życia to zniszczyli mi moje (co było ich priorytetem) zarazem wielu innych ludzi postronnych. Z powodu tego reality żyłem przez lata na ulicach 24/7 czekając na "stop "tomorrow", to było to nowe życie jakie mi zafundowali, co robili i w jakim celu "they" pamiętają. Wiedzą doskonale że od ponad 15 lat jestem wszystkiego świadomy i pamiętam, tyle czasu wykańczają mnie nerwowo m.in. wykorzystując terror psychiczny... Dalej robią to co chcą tak jak im pasuje. Niemal codziennie na nich wyzywam, nie robi to na oszustach żadnego wrażenia, spływa jak po kaczce woda. Już nikt nie powinien mieć wątpliwości jacy są i byli w rzeczywistości. Od kiedy przyjechałem z Niemiec (15.06.2017) oglądam telewizje i zastanawiam się czy np. w Parlamencie Europejskim wiedzieli o wszystkim.? Po co politycy, sportowcy, dziennikarze, osoby medialne... pokazywali mi wrzos, różowe kolory. Mówili money, much more money, home... Oglądałem telewizje i nie uwierzę że śp. Królowa Wielkiej Brytanii Elżbieta 2 ubierając się na różowo mówiąc money wiedziała że to oszustwo. A czy np. Ursula von der Leyen ubierając się tak samo wiedziała.? Po zapoznaniu się z tą stroną którą napisałem pod koniec maja 2024 (później dopisywałem) jak chcesz poznać prawdę przesłuchaj 26 minut i przeczytaj 26 stron wyjaśniłem tam w skrócie więcej niż potrzebne w temacie "reality globalnego" czyli oglądania mnie i mojego życia i wiele innych zagadnień. Niektóre zdania się powtarzają ponieważ to co robili przez lata robią nadal. Jeżeli nie będziesz wiedzieć dokładnie o co chodzi to znaczy że nie mówili ponieważ wyjaśniałem szczegółowo. Cały czas sterowali ludźmi i tym "cyrkiem". Od kiedy przyjechałem z Niemiec wyjaśniałem, informowałem i przypominałem... Jestem bardzo zawiedziony i rozczarowany obojętnością i biernością organizacji od praw człowieka. Nawet nie zareagowali przyglądając się temu co wyprawiają od 2009 roku (w wielkim skrócie napisałem). A może powinno się zlikwidować HFHR i inne tego typu instytucje skoro prawa człowieka nic dla nich nie znaczą lub dotyczą tylko niektórych zamożnych, wpływowych, uprzywilejowanych... Możliwe że nie mają nic do powiedzenia.? Nie wolno im lub nie chcą zareagować. Organizacje typu HFHR muszą być niezależne a nie podporządkowane. Odnosi się to do wielu spraw i problemów na świecie, wydarzeń które miały miejsce a także bieżących kiedy trzeba stanowczo reagować. Ciekawe kto finansuje ich pseudo działalność. Życie, zdrowie i dobro ludzi jest i powinno być najważniejsze. W moim przypadku ponad piętnastoletnie upokarzanie, wyzywanie, uprzykrzanie mi życia, prześladowanie... Oczywiście każdy ma to w dupie. Bez zmian sadyści mają nadzieje że popełnię samobójstwo. Niezmiennie najpierw każą mnie denerwować, wyzywać, wyprowadzać z równowagi a później zapewne opowiadają głupoty i tak było przez cały czas, twierdzili że 'he's too high'... Zapewne dalej pokazują takie sytuacje żeby ludzie uważali mnie za debila największego i kłamiąc komentują jak chcą. Natomiast "they" dręczyciele mogą wszystko. Mówią "shame" najwidoczniej wstydzą się tego co robili i dalej robią to samo. Nikt w rzeczywistości nie wie jak to jest i było będąc na moim miejscu przez prawie 16 lat. Ja nie wyzywam na Mame (wie o tym) tylko na "they" z czego doskonale zdają sobie sprawę. Nie z Niej się śmiałem w październiku 2024 siedząc w kuchni akurat przypomniała mi się pewna zabawna sytuacja. Gdy w tym samym miesiącu Matula mówiła że idzie po ziemniaki do sklepu zaproponowałem że pójdę z nią i przyniosę. Odpowiedziała że z pijanym nie będzie szła, Sama idzie. Tylko że ja nie byłem pijany. A co powiedzieli.? Wysyłałem e-mail z domu 25.08.2023. Pojechałem z tymi opisami po raz czwarty do Warszawy 16.05.2024 byłem m.in. w siedzibie polsat (zostawiłem im 3 komplety) i kilku ministerstwach. 29.01.2024 słuchali audio i 23 stron, 24.04.2024 słuchali 26 minut audio, 27.04.2024 słuchali od 17 do 26 strony. 28.04.2024 słuchali 16 stron.03 i 04.05.2024 słuchali audio i 16 stron... 06.05.2024 podałem w przychodni 26 stron. 07.05.2024 słuchali od 17 do 26 strony. 09.05.2024 słuchali 7 stron i niecałych 16 stron. Wysłałem 2 eurojackpoty na ...07.05.2024 i 10.05.2024... 12.05.2024 słuchali audio i 23 strona 13.05.2024 słuchali 24, 25, 26 strony 21.05.2024 słuchali audio i 16 stron a 23.05.2024 słuchali 24, 25, 26 strony... Natomiast 05.06.2024 słuchali od 17 do 27 strony. Miałem już nie wysyłać eurojackpot jednak jeszcze wysłałem 2 eurojackpoty na...16.04.2024 i dwa na 19.04.2024...na 07.05.2024 i 10.05.2024 wysłałem po 2 eurojackpoty...na 31.05.2024 wysłałem 2 eurojackpoty... "Evrything" mówili więc na temat eurojackpot wyrażałem się jasno że chce główną wygraną. Wiedzieli przecież że "money", "much more money". Chcieli dowodów więc po raz kolejny udowodniłem że to jedno z ich wielu oszustw. Ciągle bez zmian robią to samo, kręcą, kołują, zmieniają, mówią to co chcą jak im pasuje a następnie twierdzą dumni z siebie kłamiąc że jestem "outside". 01.06.2024 słuchali audio (26 minut) oraz od 17 do 27 strony. W dniach 03.06.2024 i 04.06.2024 słuchali audio (5 stron) i 16 stron. Od roku 2009 mówiłem o tym "show" i wielu tematach. Naopowiadali bzdur, nakłamali wprowadzając zamieszanie i znowu ze mnie będą robić "kozła ofiarnego" lub obwiniać innych ludzi, siebie wybielając. Cały czas tak robili. Niech się pochwalą swoimi osiągnięciami co dobrego i mądrego zrobili począwszy od momentu kiedy się zorientowałem w Londynie. Niech powiedzą szczegółowo o sukcesach, co dokonali od momentu kiedy przyjechałem z Niemiec (15.06.2017). Najlepiej niech zrobią to w mojej obecności, ciekawe jak wtedy będą się tłumaczyć. Napisałem już na 5 stronach że mogę stać się z chęcią osobą publiczną (medialną) oficjalnie... Myślałem wtedy że mają tylko obsesję a oni do tego świadomie i celowo robili wszystko przeciwko mnie. Taka jest "fabryka koszmarów". Kiedy byłem w Londynie na klifach z Darkiem i jego kolegą mieszkałem na Manor Park już wtedy musieli obserwować mnie i moje życie (opowiadałem szczegółowo), jeszcze wtedy nie wiedziałem. Jak spałem w autobusie ktoś ukradł mi kurtkę. Siedziałem sobie na "Manna" na London Bridge przyszedł jakiś gość którego nie znałem w takiej samej kurtce, pewnie "they" go wysłali co by oznaczało że to "oni" zrobili. Znalazłem miesięczną "Travelcard" na London Bridge zabrali mi ją przed stacją. Kiedy poszedłem do Mańka mieszkałem na Walthamstow już wtedy wiedziałem o obserwowaniu mojego życia. Jego żona stwierdziła że jak byłem w ubikacji to używałem jej szczoteczki do zębów. Nawet jej nie dotknęłem pewnie 'they' kazali jej tak powiedzieć. Próbują coś udowadniać a wystarczyło zapytać o czym jest powiedziane na audio (5 stron). 14.06.2024 byłem po raz 6 w Piotrkowie Trybunalskim 15 kompletów rozniosłem. Podałem m.in. w Urzędzie Miasta. W dniach 16-18.06.2024 słuchali audio i 27 stron. 20.06.2024, 23 i 24.06.2024 słuchali audio (5 stron). W dniach 25-26.06.2024 wysyłałem e-mail z biblioteki na ponad 200 adresów. 03.07.2024 słuchali 24,25,26,27 strony. 05.07.2024 słuchali 7 stron, 07.07.2024 słuchali 27 strony. Udało im się udowodnić że prawa człowieka i obywatelskie można wsadzić sobie w dupę a "oni" są ponad nimi. Nie chodziłem w skarpetkach i sandałach w 2024 roku ani razu, ciekawe co powiedzieli lub pokazali.? "Zastanawiające" że w lipcu 2024 śmieją się ze mnie że tak chodzę. Niech opowiedzą o ustawianych akcjach o tym co robili przez ponad 15 lat i w jakim celu. Sadyści twierdzą że mogą a nawet muszą... Ciekawe czy próbowali w Londynie zrobić ze mnie narkomana. 11.07.2024 byłem w Częstochowie z płytami, podałem w sklepie komputerowym. Wrzucałem też do skrzynek na listy prawie 30. W Radomsku robiłem tak samo. Każdy kto znalazł płytę w skrzynce na listy powinien wiedzieć że to ja nagrałem i wrzuciłem. Tak samo jak ktoś znalazł w ciągu tych ponad siedmiu lat wydrukowane opisy. Jeździłem z nimi do wielu miast, "they" wiedzieli przecież bardzo dobrze. Gdy byłem z wydrukowanymi opisami w różnych miastach także powinni powiedzieć że to ja wrzucałem do skrzynek. Obserwują moje życie 24/7 wszędzie gdzie jestem więc mogli wyjmować. Co do pokazywania że jestem psychiczny lub środkowy palec wiele razy miała miejsce taka sytuacja że stałem z kimś normalnie rozmawiałem lub nic się nie odzywałem a ktoś pokazywał. Ciekawe czy wszyscy słuchali tego na żywo, jeżeli nie to mówili to co chcieli... Wcześniej ludzie mówili do mnie "go awey" teraz "fuck off"... Tego właśnie m.in. chcieli ci którzy tym sterują od ponad 15 lat. Spokojnie ja "fuck off" po tym jak zakończą oficjalnie w mojej obecności. Przedłużają m.in. żebym się denerwował i wyzywał a "oni" mogli kombinować i mnie denerwować. Niezmiennie od kiedy mieszkałem w Londynie robią co tylko mogą przeciwko mnie i cały czas robili mi na złość. Ciągle wszyscy głupa palą, dzielnie "tańczą jak they grają". Oglądałem akurat film w telewizji i powiedzieli "zmieniamy scenografię" i zmienili kolory z różowego na biały. Dialogi w filmach i kolory zmieniają często. Ciekawe czy wszyscy oglądali czy zrobili tak że tylko ja. Słuchali 24,25,26,27 strony dnia 15.07.2024 i 21.07.2024. Dnia 23 i 31.07.2024, 02.08.2024 słuchali 27 strony. 24.07.2024 słuchali słuchali od 17 do 27 strony. Pojechałem po raz siódmy do Łodzi 25.07.2024 wrzucałem do skrzynek na listy płyty z opisami. Podałem m.in. w rozgłośni radiowej i telewizji. A może "they" są opóźnieni w rozwoju, nie da im się przemówić do rozumu. 29.07.2024 słuchali 5 stron (26 minut audio), 01.08.2024 słuchali od 17 do 27 strony. 02.08.2024 słuchali 5 stron (26 minut audio), 03.08.2024 słuchali 7 stron i 27 strony. Możesz posłuchać na "you tube" link- 5 stron https://www.youtube.com/watch?v=bkokZI9KAHM 16 stron https://www.youtube.com/watch?v=UXxDnqvFO4E 7 stron https://www.youtube.com/watch?v=8-Wxq6vkI5I Dnia 09.08.2024 byłem w Częstochowie na egzaminie teoretycznym na prawo jazdy, zdałem bez błędu. Także wrzucałem płyty do skrzynek na listy prawie 10 płyt. Przez ponad 7 lat od kiedy przyjechałem z Niemiec wysłałem 4 cyfrową liczbę e-mail pod różne adresy. Mimo że mają i mieli opisane to przedłużają. Najwidoczniej próbują zdestabilizować sytuacje na świeci, wychodzi na to że zaplanowali coś głupiego. Do tego chcą wykorzystać to reality i mnie, twierdzą że "oni nie mogą, ja muszę". Nie mam najmniejszego zamiaru. 10,11,12.08.2024 słuchali audio (5 stron) oraz 27 stron. 20.08.2024 słuchali audio (5 stron), 21.08.2024 słuchali 27 strony. 22.08.2024 byłem po raz drugi w Będzinie (przesiadkę miałem w Częstochowie) dużo płyt wrzucałem do skrzynek na listy, podawałem też osobiście. 24.08.2024 słuchali od 17 do 27 strony. 25.08.2024 słuchali 16 stron, 14.10.2024 słuchali 7 stron opisu 24,25,26, strony. Jaki był w rzeczywistości cel tego przedsięwzięcia czyli obserwowania mnie i mojego życia.? niech odpowiedzą. STOP TOMORROW BAJKA 23.08.2024 Bez zmian "they poprawiają mój wizerunek" już nie tylko alkoholik lub zwykły alkoholik, ale też narkoman i ćpun (nie jestem narkomanem). Mógłbym wymieniać więcej jak łachudra, lump, łach, łajza... i wieloletnia nagonka na mnie. Niestety mówią jakoś mojej Mamie i nie tylko Jej co ma powiedzieć lub zrobić, ciągle ją denerwując. W rzeczywistości znacznie bardziej Ją wykańczają niż mnie, jest osobą nerwową a egoiści specjalnie to robią, nie tylko kiedy przyjechałem z Niemiec, ale również kiedy byłem za granicami, później mówią że to ja...Czy kiedykolwiek pomogli mojej Mamie w ciągu tych ponad 15 lat, jeżeli tak to w jaki sposób.? Czy np. jak żyłem na ulicach czekając na "stop tomorrow" sadyści Ją informowali.? Wiedzieli dlaczego nie dzwonie. Przypuszczam że zabronili ją informować co się ze mną dzieje, bardzo jej współczuje. Żeby nie zareagowała a "oni" mogli dalej pastwić się nade mną. Kazali robić awantury, nazywają to "show". Gdy Grzała grał w kubek i kuleczkę za jeden zakład płacił 20 funtów. W Londynie też piłem piwo wtedy jeszcze nie wyzywali mnie od alkoholika. Zioło też paliłem i nie nazywano mnie ćpunem i narkomanem. 17.10.2024 słuchali 16 stron 27 strony i 5 stron. Wysłałem też e-mail 21.10.2024 do "amnesty international" oraz 23.10.2024 do Rzecznika Praw Obywatelskich. Zastanawiające po co jest Rzecznik.? Byłem u niego w Warszawie, też nic nie zrobił.? Tylko że Prawa Człowieka czy Obywatelski mnie nie dotyczą bo ja jestem "Enemy" jak mnie nazywali i traktowali. Doskonale pamiętają co robili począwszy od roku 2009 kiedy się zorientowałem w Londynie. W skrócie, co tylko się da przeciwko mnie. W Londynie mówili "we can't help him, he laughs" robiąc mi na złość, wyzywając, starając się wykończyć nerwowo i psychicznie... takie jest ich prawdziwe oblicze... Sądzili że nigdy nikt się nie dowie prawdy więc dalej będą się mścić na mnie. W Berlinie i jak przyjechałem do Polski z Niemiec (15.06,2017) tak samo. Ja akurat nie mogą chodzić uśmiechnięty i zadowolony bo zaraz robią wszystko żebym się denerwował i wyzywał... Jaki był pierwotnie cel tego przedsięwzięcia.? Czyli obserwowania mnie i mojego życia i jak to teoretycznie miało wyglądać. Wciąż przekonują mnie że jestem umysłowo chory (każą ludziom głupa palić) Dnia 22.10.2024 słuchali 24 strony, 25.10.2024 słuchali 5 stron oraz od 17 do 27 strony, 26.10.2024 i 28.10.2024 słuchali 5 stron i 16 stron. Pojechałem 31.10.2024 do Piotrkowa Trybunalskiego kupiłem buty i podałem płytę z opisami, wiele też wrzucałem do skrzynek na listy... Stop tomorrow 24.06.2024, 10.11.2024
Nazywam się Łukasz Szymański tutaj możesz posłuchać o "Gamble-reality show". Osobiście nagrywałem, jest to opowiedziane w wielkim skrócie nie z perspektywy widza tylko z mojej https://vocaroo.com/i/s1dlZ5zDPWUV Po dokładnym wysłuchaniu i przemyśleniu warto przeczytać te kilka zdań i też się nad nimi dobrze zastanowić. Może ktoś w końcu przejrzy na oczy i zrozumie. Ja przez ponad 4 lata i 9 miesięcy po przyjeździe z Niemiec ciągle o tym mówię znacznie więcej i dokładniej niż jest opowiedziane na tym audio czy tutaj opisane. Wyjaśniałem każde zdanie szczegółowo niemal każdego dnia. Zanim napisałem i nagrałem opowiadałem wielokrotnie. Sądzę że nie muszę się rozpisywać. To co jest na audio wydrukowałem (5 stron), mnóstwo egzemplarzy. Byłem w Piotrkowie i Częstochowie. Rozrzucałem po skrzynkach na listy i rozdawałem przypadkowym osobom. W Radomsku robiłem tak samo. W Piotrkowie w urzędzie miasta wzięli ode mnie te kilka stron, w Radomsku kazali pisać mi podanie. W muzeum też nie chcieli wziąć. Rozdawałem nawet na dniach Radomska podczas festynu, na stacji PKP, rozdawałem też po sklepach, na giełdzie i miejskiej bibliotece. Nie raz byłem w lokalnej telewizji i lokalnych gazetach. W Częstochowie też byłem w lokalnej gazecie. W Łodzi byłem w kilku rozgłośniach radiowych i tam też zostawiałem wydrukowane i rozdawałem, byłem też w gazecie wyborczej i telewizji. Z tym opisem który teraz czytasz też byłem w Piotrkowie, Łodzi i Częstochowie, robiłem tak samo, wrzucałem również do przypadkowych skrzynek na listy w Radomsku i innych miastach. Wysyłałem e-mail pod mnóstwo adresów tysiące razy. Wysyłałem z domu, z miejskiej biblioteki, siostra cioteczna i wujek też mi wysyłali. Jednak nie przyniosło to zamierzonego efektu (stop oficjalnie, w mojej obecności), inaczej nie dało rady, chociaż wiedzieli. Wiem też znacznie więcej i mam na prawdę wystarczająco dobrą pamięć. Po dokładnym wysłuchaniu tego nagrania i przemyśleniu warto przeczytać te kilka zdań które postanowiłem dopisać i też się nad nimi dobrze zastanowić. Ja akurat nie wiem co "They say", ale ci którzy ich słuchają przez lata powinni wiedzieć, sami pomyśleć i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Jeżeli reżyserzy kazali im robić lub mówić coś to muszą się zastanowić dokładnie dlaczego.? Może ktoś się odważy opublikować. Każdy ma przecież swój rozum i powinien mieć własne zdanie, ma prawo do własnej opinii. Pewnie przez te wszystkie lata nastawiali ludzi przeciwko mnie. Robią wszystko żeby to się normalnie nie skończyło i trwało jak najdłużej a dla mnie było jak najgorzej. Nadal nie wiem jak działa przekaz informacji (czy każdy słucha na żywo czy tylko reżyserzy i producenci). Jeżeli tylko oni to nie mówią wszystkiego co ja mówię, mogą też montować materiał, podkładać dźwięk pod obraz, słowa lub zdania wycięte z kontekstu. To nie jest skomplikowane albo pokazywać tylko to co im pasuje, pewnie same najgorsze i ośmieszające mnie sytuacje. Zapewne nic mądrego i dobrego nie pokazują czy mówią. Codziennie denerwuje się i przypominam wydarzenia z przeszłości, uświadamiam, wyjaśniam i nadal czekam aż to się skończy, przecież wiedzą dokładnie od lat. Ja mam to wszystko dobrze w głowie poukładane, wszystkie lata. Kiedy spotykam się ze znajomymi nikomu nie mówię o tym kabarecie, rozmawiam na inne tematy, ale zawsze pamiętam o tym wszystkim. Wiem że każdy o tym wie, show globalne (światowe) i obserwowanie mojego życia 24/7 wszędzie gdzie jestem, na dworze i nawet w domu. Ciekawe czy jak jestem u kogoś to też jakoś obserwują.? Bez odpowiedniego sprzętu ciężko znaleźć ukryte kamerki czy mikrofoniki. Nawet jakbym znalazł to i tak by to nic nie dało. Nie wolno nikomu mówić na temat tego reality, mają głupa palić (They say) i przekonywać mnie że to wytwór mojej wyobraźni i urojenia a ja jestem psychiczny. Trzeba było zmienić reżyserów już dawno temu (mówiłem przecież)!. Ich obsesja zawsze weźmie górę nad zdrowym rozsądkiem. Wychodzi na to że oni od lat tylko kołują jak samolot na "okęciu", a przez zawiść i ich obsesje na moim punkcie powstają zbędne nieporozumienia. Ja wystarczająco dokładnie wytłumaczyłem a sadyści robią wszystko żeby to trwało jak najdłużej i świadomie przeciągają (może czekają aż się zestarzeje) robiąc ze mnie pośmiewisko i debila, nie chcą i nie chcieli tego zakończyć a przecież wiedzą i wiedzieli cały czas przez lata. Jestem pewien że mogli to zrobić już dawno temu, jak wiadomo. Oficjalnie, publicznie w mojej obecności bez nikomu niepotrzebnych zbędnych atrakcji, kombinacji i nieporozumień, inaczej nie dało rady, próbowałem (tłumaczyłem wiele razy, więc nie będę pisał). Tak jak teoretycznie to się miało zakończyć. Może nie wiedzą że myślenie nie boli i trzeba ich uświadomić, może spróbują. Mówiłem niemal każdego dnia od czasu kiedy mieszkałem w Londynie że wiem o tej permanentnej inwigilacji 24/7. Z tego co zrozumiałem chcieli nawet mi to pokazać (to było w Londynie, siedziałem wtedy w pubie na Walthamstow i oglądałem telewizje), chociaż nikt nie powiedział mi tego wprost. Mam tego dosyć i wmawiania mi choroby umysłowej, robienia ze mnie skończonego idioty przez prawie 14 lat, od momentu kiedy się połapałem o tym "show". Niemal każdego dnia czuję się jak głupek, delikatnie mówiąc. Myśleli że uda im się zrobić ze mnie warzywo i wmówić mi chorobę umysłową (próbowali przez lata), kazali nazywać psychicznie chorym i pokazywać że wariat jestem, poniżać, upokarzać i obrażać. Wykańczać mnie psychicznie, nerwowo i utrudniać mi życie na różne sposoby. Później pewnie mówili jakieś głupoty że jestem niezrównoważony emocjonalnie. Ja wystarczająco dobrze panuje nad emocjami. Od lat robią wszystko przeciwko mnie. Gadają jakieś bzdury wprowadzając zbędne zamieszanie (tak jak to było w Londynie), "hi's too high". Nie wiem jak działa przekaz informacji dlatego postanowiłem przypomnieć kilka wydarzeń. Mimo że ciągle opowiadam o tym znacznie więcej i dokładniej, niemal każdego dnia od rana do nocy przypominam wydarzenia z przeszłości i wyjaśniam. Od momentu kiedy przyjechałem z Berlina codziennie to robię. Zanim napisałem ten krótki opis i te kilka wydarzeń mnóstwo razy opowiadałem. Przypominam tym którzy tego słuchają, ja przez te wszystkie lata pamiętałem i wiedziałem o tej permanentnej inwigilacji, reżyserzy i producenci doskonale wiedzą i wiedzieli (mówiłem niemal każdego dnia) a kazali wmawiać mi chorobę psychiczną próbując zrobić ze mnie wariata. Swoją drogą ciekawe co oni mówili przez te wszystkie lata, czy mówili że wiem i że pamiętam.? Wielu osobom wspominałem o tym "show" w Anglii, Niemczech i w Polsce, jednak każdy twierdził że nie wie o co chodzi, żałosne. Po tym jak wyjechałem z Polski w 2006 roku najpierw poleciałem z kumplem do Francji do Paryża odwiedzić innego kolegę. Miałem do niego numer telefonu dał mi go kiedy był w Polsce w odwiedziny. Pomagał prawnikowi który jeździ na wózku inwalidzkim. Odbierali nas w nocy spod jednej z katedr. Spotkaliśmy Polaka który wyjaśnił nam jak zadzwonić, skorzystaliśmy z budki telefonicznej. Następnego dnia polecieliśmy do Londynu, wylądowaliśmy na City Airport. Na Leyton spotkaliśmy się z innym z Radomska, on załatwił nam spanie u Stanleya też na Leyton (Farmer Road) przez około tydzień. Później mieszkałem u Pani Basi na Forest Gate (Godwin Road). Spaliśmy w czterech w jednym pokoju (były dwa łóżka piętrowe) ja, kumpel z którym wyjechałem i dwóch innych z Zabrza. Zanim przyjechał Paweł z Zabrze mieszkał przez pewien czas student. Jeden z nich Darek zbierał po pence i po dwa. Któregoś dnia wzięliśmy te drobniaki i poszliśmy do sklepu po piwa. Kupiliśmy, ale sprzedawca nie był zadowolony. Mieszkał też Czarek z rodziną. Raz policja zabrała mi zioło kiedy siedzieliśmy z kumplem na schodkach. W Londynie paliłem i zanim wyjechałem z Polski też, w Niemczech i teraz już nie. Później wyprowadziłem się z tymi z Zabrza gdzie indziej, ale też na Forest Gate, mieszkała tam nauczycielka angielskiego Sylwia. Kumplowi z którym wyjechałem oddałem wszystkie pieniądze które pożyczyłem na wyjazd, on mieszkał dalej u pani Basi. Poszedłem tam nawet raz z winem wstawić się za nim żeby go nie wyrzucali z chaty, pozwolili mu mieszkać dalej. Pracowałem z Jankiem i Darkiem na "Moor Park", budowlanka. Przez pewien czas pracował z nami "Klakier". Wsiadaliśmy w pociąg na Forest Gate gdzie nie było bramek przy wejściu na stacje. Jechaliśmy na Stratford tam przesiadaliśmy się w metro i na "Moor Park". Jednego razu jak wracaliśmy to na stacji "Forest Gate" sprawdzali bilety, Darek dostał mandat, mnie udało się przejść. Mieliśmy problemy z odzyskaniem pieniędzy za wykonaną pracę. Typ u którego pracowaliśmy (Darek) zamiast pieniędzy dał nam samochód, zielony Ford Explorer. Pan Andrzej miał znajomego mechanika który kupił od nas ten samochód i odzyskaliśmy część pieniędzy. Wysłałem nawet Matuli 200 funtów. Długa historia, opowiadałem dokładnie jak przyjechałem z Niemiec, to była moja druga praca w Anglii. Po bójce przed polskim klubem na Leyton właściciel który też tam mieszkał z rodziną kazał mi się wyprowadzić. Kiedy policja mnie aresztowała nie miałem przy sobie dokumentów i wpadli po nie do niego do domu, akurat ciągnął prąd na lewo, ale nie miał żadnych problemów z tego powodu. Następnie wynająłem pokój na Manor Park (Sheridan Road 3, e12 6qt), pokoje wynajmowała Kaśka która mieszkała z Nicolasem (raz z kolegą który też tam wynajmował pokój byliśmy u niej w odwiedziny). Mieszkał tam Włoch, Jamajczyk, kobieta z Sri Lanki, przez pewien czas Francuz, Portugalczyk i Polak. Każdy miał swój pokój tylko kuchnia, łazienka i salon wspólne. Któregoś razu przyszedł koleżka Grzała, (pracował na myjni samochodowej) i poszliśmy z nim pod stacje East Ham, ja i Włoch. Grał w kubek i kuleczkę, coś jak gra w 3 karty. W szybkim tempie przegrał całą wypłatę. Kupiłem telewizor od kumpla, ksywa "Mały" za 40 funtów. Był raz w odwiedziny i paliliśmy zioło. Załatwiłem mu pracę w firmie w której pracowałem, ale nie poszedł do roboty. Później mieszkałem też na East Ham, Stamford Hill, Walthamstow, Leyton, Blackhorse Road i znowu na Walthamstow tylko w innym miejscu. Kiedy mieszkałem na Walthamstow przyjechali raz kumple z Radomska na kilka dni. Odbierałem ich jak wracaliśmy z Mańkiem po pracy spod stacji East Ham. Byłem też na meczu West Ham United-Lazio z kolegą z Radomska. Był też jego kumpel z dziewczyną. Przed meczem piliśmy browary, na stadionie również sprzedawali. Kupiłem koszulkę West Ham. Telefon Sony Ericsson K800i miałem na abonament w O2, brałem na Wood Green. Najpierw miałem na kartę (musiałem doładowywać) też w O2. Innego dnia byłem tam i kupowałem ubrania, buty też tam kupowałem. Do telefonu dali mp3 sprzedałem Wytrzeszczowi za 100 funtów. Wynajmował pokój z Kruszyną w tym samym domu co ja na Stamford Hill, mieszkało też małżeństwo z Polski (mieli pokój na dole). Ja i ci dwaj kolesie mieliśmy pokoje na górze. Kumpel z którym pracowałem na budowie też dał mi telefon Nokia N70 który i tak później sprzedałem. Ja już akurat nie robiłem, mieszkałem wtedy na Walthamstow, tam też sprzedałem telefon. Codziennie rozgryzałem ten cały kabaret. Przez te wszystkie lata od momentu kiedy się zorientowałem byłem i jestem inside nie outside, o czym reżyserzy i producenci doskonale wiedzą i wiedzieli przez cały czas. Konto miałem w banku Lloyds, otwierałem je w Abingdon gdzie jeździliśmy z Jankiem do pracy, kierownikiem był Brian. Robiłem wtedy z nim w irlandzkiej firmie budowlanej, załatwił jego kumpel Alex. W biurze pracowała Polka Dominika z którą byłem raz w pubie na piwie, mieszkałem wtedy na Stamford Hill. Pierwsza moja praca w Anglii była przy rozbijaniu namiotów na Leyton, znalazłem z ogłoszenia na szybie sklepu. Wkręciłem tam do pracy kumpla z którym wyjechałem. Rozbiliśmy namioty w różnych miejscach, raz nawet na "Tower of London", później je składaliśmy. Pracowałem też w ogrodnictwie (układałem nawet trawę), przy instalacjach elektrycznych jeden dzień z Tonym, na markecie, malowanie u Flexa, przy ściankach działowych i sufitach podwieszanych u Radka. Zarabiałem 50 funtów, później podwyższył mi dniówkę na 55 funtów. Załatwiłem 2 kumplom pracę u niego. Edkowi z Łodzi (pracowałem z nim na budowie) i Wytrzeszczowi, ja robiłem z Bartkiem. Któregoś dnia zadzwoniła Dominika i wróciłem pracować do irlandzkiej firmy. Edek pracował dalej u Radka. Jak pracowałem w ogrodnictwie u jakiegoś typa nabawiłem się kontuzji kręgosłupa (mieszkałem wtedy na Forest Gate), czasami daje o sobie znać. On siedział sobie w koparce ogrodowej i ładował mi ziemię do taczki. Ja z ogrodu wywoziłem na drogę przed dom. Później to czego nie zebrała maszyna musiałem łopatą wrzucać na samochód ciężarowy. Robiliśmy także ogrodzenie. Reżyserzy pewnie kombinują i mówią co im pasuje wprowadzając zamieszanie. Ciekawe tylko co za głupoty gadają cały czas że nie chcą tego zakończyć publicznie w mojej obecności, ciekawe co mają do ukrycia i jakie są prawdziwe powody.? Ja przecież nie mam zamiaru nic głupiego narobić, nie mam złych intencji. Dobrze wiedzieli przez te wszystkie lata że wiem o tym reality show, rozumię i pamiętam, a wmawia mi się ciągle chorobę psychiczną i amnezje, wykańczając mnie nerwowo, psychicznie i emocjonalnie, sprawia sadystom to wielką przyjemność. Od lat próbują wpędzić mnie w depresje, heh. Robią wszystko żebym tylko się denerwował zamiast być zadowolonym, zamiast śmiać się wyzywał, wtedy najlepiej się bawią. Mają nadzieję że sam ze sobą skończę i ciągle to przedłużają. Od kiedy liczę czas tego kabaretu jest na audio powiedziane, link podałem na początku. Nie będę opisywał każdego dnia, może książkę napiszę w przyszłości, autobiografię w połączeniu z tym reality show. Nie mam zamiaru opowiadać w tym krótkim opisie o wszystkich ludziach których poznałem w Londynie i Berlinie. Pamiętam doskonale każdego i wydarzenia z nimi związane, ciągle jakieś opowiadam. Pamiętam całe swoje dotychczasowe życie. To tylko kilka sytuacji od momentu kiedy się zorientowałem o tej permanentnej inwigilacji. Kiedy się połapałem to niemal oszalałem. Mieszkałem wtedy w Londynie to było prawie 14 lat temu. Pracowałem wtedy w irlandzkiej firmie budowlanej jako self employed (samozatrudniony), zarabiałem 10 funtów na godzinę z czego jeszcze płaciłem podatek. Moje życie nie było zbyt skomplikowane. Od rana do wieczora w pracy i tak mijały dni, tygodnie, miesiące, nie narzekałem. Pewnego dnia w robocie pewien typ z Tunezji opowiedział mi na palarni historyjkę. Mówił że po pracy poszedł na piwo do pubu. Kiedy wracał do chaty zaatakowali go jacyś goście bez powodu. Po tym jak mi to opowiedział kiedy wróciłem do domu gdzie wynajmowałem pokój, to było na Leyton (dzielnica Londynu, mieszkała tam Polka i właściciele którzy mieli kota i psa, owczarka szkockiego, z właścicielem piłem raz wódkę, kiedy mieszkałem na East Ham też piłem z właścicielem wódkę) poszedłem na piwo do pobliskiego litewskiego pubu. Kiedy wracałem przed domem czekało na mnie kilku murzynów i bez powodu dostałem po głowie. Z tyłu miałem guza wielkiego jak pół pięści a łeb mi pękał, dlatego przez następne dni nie pojechałem do roboty, zwolnili mnie z niej. Jestem pewien że ten incydent to nie był przypadek tylko z góry zaplanowane działanie (they say). Miałem "provisional driving licence" kupiłem od kumpla z którym pracowałem (Mariusz) granatowe volvo s80. Dzwoniłem po kilku ubezpieczalniach, ale była za duża pojemność silnika 2.4 i nie chcieli mi go zarejestrować na provisional driving licence. Po tym wydarzeniu oddał mi pieniądze (1000 funtów) i nie zrobiłem nawet prawa jazdy. Nie wierzę w takie zbiegi okoliczności tym bardziej że nigdy mnie nie spotkało coś takiego. Następny dzień spędziłem w pubie po czym nie wróciłem na noc tam gdzie wynajmowałem pokój, noc spędziłem na dworze. Kolejnego dnia siedziałem w tym samym miejscu. Kobieta od której wynajmowałem wpadła do pubu i wyrzuciła mi moje rzeczy na środek, mimo że miałem opłacone+depozyt (którego nigdy mi nie oddała). Biurko pod komputer które kupiłem w argosie tam zostało, fotel który znalazłem kiedy jechaliśmy z pracy też. Powstaje pytanie skąd wiedziała że tam jestem.? ("They say" i ta cała permanentna inwigilacja). Pub ten jest przecież na innej dzielnicy niż ja wynajmowałem. Od tych wydarzeń liczę czas tego "kabaretu". Chociaż wiem że to całe "show" czyli obserwowanie mnie i mojego życia wszędzie gdzie jestem zaczęło się lata wcześniej, kiedy dokładnie nie wiem i nie interesuje mnie to za bardzo. Niemożliwe żebym od razu się zorientował, jestem pewien że musieli już wcześniej obserwować mnie i moje życie tylko nie wiem jak długo. Zastanawiające jest jednak dlaczego akurat to mnie spotkała taka historia i ten cały cyrk.? Żadnego podania nigdzie nie wysyłałem. Później wynająłem pokój na "Blackhorse road", sprzedałem za 300 funtów komputer który wcześniej kupiłem drożej a kolekcje filmów oddałem na Walthamstow, na charity. Po komputer pojechaliśmy z Mańkiem, kupiłem nowy od jakiegoś Polaka. Filmy kupowałem na markecie i na Leyton przed Tk-Maxx od Azjatów. Był to mój drugi komputer w Anglii. Pierwszy kupiłem na Stratford załatwiał mój znajomek Darek który też pracował przy namiotach, mieszkałem wtedy na Manor Park. Z tym samym i jego kolegą byłem na klifach w Anglii, raz byłem u nich na chacie. Jak mieszkałem na Forest Gate u pani Basi Darek też był w odwiedziny, pożyczyłem od niego starego laptopa którego mu oddałem. Jak kupowałem komputer pożyczyłem 100 funtów, ale za to że mnie oszukali na tym komputerze nie oddałem mu ich. Komputer zwróciłem a oszust ze Stratford oddał mi pieniądze. Sprzedałem też zegarek który kupiłem od szefa za 100 funtów. Siedząc w pubie na Walthamstow moją uwagę przykuły różowe baloniki przed sklepem na przeciwko, "zachęcały" one do wysyłania lotto do wygrania było wtedy 65 MLN funtów (fortuna). Jeździła też różowa limuzyna i wielu ludzi chodziło ubranych na różowo, nie wiedziałem wtedy jeszcze o co chodziło z tymi kolorami. Po dłuższym zastanowieniu i kilku wypitych piwach wysłałem więcej tych lotto niż ustawa przewidziała. Myślałem nawet nad otwarciem jakiejś instytucji charytatywnej, fundacji. Po sprawdzeniu okazało się że straciłem tylko kupę kasy i nic więcej. Nawet nic nie trafiłem. Co do fortuny po tym jak chciałem dowodów wszędzie gdzie byłem, w każdym miejscu słuchałem "proof Obama" czyli fortune (był wtedy prezydentem), nawet mówili "much moore". Wysyłanie lotto nie działało i nie działa. W tym samym pubie kiedy siedziałem i piłem piwo przyszedł do mnie facet i dał mi numer telefonu... (opowiedziałem w skrócie na audio, chodziło o Cleveland, gdzie dzwoniłem, mówił jeszcze o pracy na kolei). Pokazywali w telewizji, dom na końcu ulicy i mur z czerwonej cegły, był jeszcze zaparkowany samochód możliwe że mitsubishi pajero. Pokazywali wtedy domy w różnych miejscach. Mówili też coś o operacji plastycznej po tym jak się połapałem o obserwowaniu mnie i mojego życia. Wiele długich dni tam spędziłem. Jednego razu kiedy byłem w pubie przyszedł koleżka z jakimś typem i piliśmy na dworze. Pamiętam jak wczoraj dzwoniłem do Matuli był akurat mój wujek jestem chrzestnym u jego córki i mówił mi że za rok komunia żebym przyjechał. Nie pojechałem ponieważ rok późnej żyłem już na ulicach z powodu tego "show". Czasami siedziałem sobie na ławce ulice dalej. Przesiadywałem też w innych pubach obserwując i analizując, rozgryzałem ten cały kabaret. Matula przesłała mi z Polski 200 funtów. Innym razem przesłała mi 50 funtów, żyłem już wtedy na ulicach. Od kumpla z Radomska pożyczyłem 50 funtów, on ode mnie też jak potrzebował. Tony pożyczył mi 200 funtów, do tej pory mu nie oddałem. Zwrócę mu je w przyszłości, mam zamiar jeszcze kiedyś polecieć do Londynu. Kiedy pracowałem z nim na markecie zostałem u niego na chacie na noc. Mieszkał z dziewczyną Litwinką i z mamą. Razem byliśmy na markecie, sprzedawał różne rzeczy jak meble czy lustra. Poszliśmy z nim i jeszcze jednym kumplem z pracy (Sean) do klubu na piwo. Pracowaliśmy na tej samej budowie, kierownikiem był "Gerry". Musiałem iść w jego spodniach na kancik bo inaczej nie wpuszczali, ja przyjechałem w innych. Chciał mi kiedyś dać lunetę, ale nie chciało mi się z nią jechać pociągiem do chaty tam gdzie ja mieszkałem. Po tym jak straciłem swoje całe oszczędności wróciłem mieszkać na Walthamstow gdzie wcześniej wynajmowałem, mieszkała też tam moja ciotka którą ściągnąłem do Anglii i załatwiłem jej pracę w hotelu "Hilton". Kolega dał mi namiary. Kiedy przyleciała do Anglii mieszkałem na Stamford Hill (odbierałem ją z lotniska Luton), następnie przyleciał jej syn. Załatwiłem mu pracę przy rozbijaniu namiotów, kumplowi ze Stamford Hill też załatwiłem. Później wyprowadziłem się z nimi na Walthamstow. Raz odwiedził ją tam mąż z bratem i swoją żoną. Mieszkał też Dziobak z Bełchatowa, pracował na myjni. Byłem tam z nim kiedy poszedł odebrać pieniądze za przepracowane dni których i tak wtedy nie dostał. Raz dałem mu pieniądze i wysłałem go po zioło, wrócił bez zioła i bez pieniędzy. Mówił że na stacji jakiś pies wyczuł i policja mu zabrała. Jednego razu oglądałem akurat telewizje i do tej pory się zastanawiam czy to "ferrari od prezydenta" miało związek z tym show i czy chodziło o mnie, heh.? Polak który tam wynajmował pokój ksywa "Kojot" pokazał mi opuszczony dom który kiedyś zajmowali ze znajomymi. Później właściciel wyrzucił mnie z mieszkania, czy przypadek.??? Zabrałem ze sobą tylko ubrania a cała reszta moich rzeczy została. Spędziłem tam jedną noc, ale z rana przyszedł ktoś i musiałem się wynosić. Zostawiłem tam karty od telefonu i tak zostałem bez kontaktu ze znajomymi i innymi ważnymi numerami. Kiedyś byłem ich tam nawet odwiedzić to dostałem wino od nich, sąsiadka im dała. Zostawiłem plecak ze swoimi ubraniami u kolegi z którym wcześniej pracowałem na budowie (ten sam od którego kupiłem volvo s80), nigdy go nie odebrałem. Dał mi kiedyś 2 funty kiedy byłem go odwiedzić (mieszkał na Leyton). Plecak kupiłem w Anglii, mój na stelażu się połamał jak byłem w Polsce na święta. Matula naładowała mi konserw bez mojej wiedzy, musiałem na lotnisku wyjmować, wujek mnie tam zawiózł razem z Mamą. Przez ponad miesiąc nie paliłem papierosów, chodziłem nawet na siłownie i to w dwóch różnych miejscach. Z Mańkiem po pracy na Seven Sisters (kupiłem nawet odżywki), z Reggim na Tottenham (mieszkałem wtedy na Stamford Hill). Przez pewien okres czasu piłem kawę, czasem dwie. Kiedy jeździliśmy do pracy zaglądaliśmy do kafejki gdzie pracowała Polka. Zjedliśmy śniadanie, kawa i do pracy, dobre omlety tam robili. Często kupowałem tam też jedzenie do roboty, bułki z kurczakiem lub tuńczykiem. Gdy pracowałem w irlandzkiej firmie jeździłem też do pracy z innymi koleżkami, pamiętam doskonale wszystkich, nie będę pisał. Pracowaliśmy w różnych miejscach, na wielu budowach. Na jednej ukradli nawet widlaka (forklift). Tylko za jeden rok rozliczyłem się ze zwrotu podatku, za kolejne już nie zdążyłem (żyłem na ulicach). Kumpel z którym pracowałem w tej samej firmie ksywa "Pączek" (mieszkał na Stamford Hill) dał mi numer do kobiety która mnie rozliczyła za 50 funtów, spotkałem się z nią na "Seven sisters". Zwrotu podatku dostałem ponad 900 funtów, za niecały rok pracy. Żyjąc na ulicach dowiedziałem się że właśnie na "Seven sisters" jest świetlica gdzie można nocować. Był ping-pong, telewizja, internet, nie było źle. Całe dnie spędzałem na dworze. Pewnego dnia przychodzę wieczorem się przespać a klaun który tam pilnował nocami stwierdził że pastorek który prowadził tą świetlice powiedział że nie mogę tam spać (bez żadnego powodu, a wszyscy inni mogli), byłem trzeźwy. Jedyne rozsądne wyjaśnienie to przez to reality show, może "they say". Ciekawsze że wcześniej tam spałem i nie było żadnego problemu. Zawsze zostawiliśmy porządek po sobie. Jak wracałem któregoś dnia z Whitechapel to spotkałem pastorka na ulicy i jeszcze bezczelnie się mnie pytał czemu nie przychodzę tam spać, żałosne. Nie chciało mi się nawet z nim rozmawiać. Od tamtego momentu nie tylko dni, ale i noce spędzałem na ulicach. Często przebywałem w okolicach London Bridge, Monument, Bank, Liverpool Street, Ilford, Shoreditch, Whitechapel. Późną porą chodziłem też wiele razy w okolicach Oxford Street. Na Hoxton Square przed pubem znalazłem telefon, jakieś krawaty zostawili po imprezie na stole. Sprzedałem na Whitechapel za 50 funtów. Była też whisky i piwa więc wypiłem. W ciągu dnia chodziłem pod pubami, krawaty zostawiali piwa. Kiedyś na Liverpool Street ktoś przykleił do stołu szklankę z piwem i zostawił. Jest tam pub obok stacji i są też stoliki na dworze. Kiedy próbowałem ją oderwać szklanka się potłukła i nawet się nie napiłem. Nie pytałem nikogo o żadną pomoc ponieważ "we can't help him, he laughs" mówili i chcieli mi jej udzielić. Nikt mi nie pomagał w żaden sposób. Dla rozrywki utrudniali mi życie jak tylko mogli żeby dobrze się bawić. Wszędzie gdzie byłem gadali "Stop tomorrow", od tamtej pory minęło wiele lat mojego życia, wiele zdrowia straconego i nerwów moich. Na Shoreditch w niedziele na markecie spotkałem typa który przechodząc koło mnie wyciągnął mi papierek rizla z palców (kręciłem akurat papierosa). Kiedy mnie minął odwrócił się i spojrzał na mnie. Nic nie zrobiłem byłem tylko zdziwiony. Chyba jeden z lepszych "fachowców", starszy facet szedł akurat z kobietą. Raz na sam koniec siedziałem sobie tam na schodkach, dostałem kilka pudełek jedzenia. W poniedziałek z ranka też tam bywałem, zawsze zostały jakieś piwa po niedzieli, raz znalazłem nawet pięć funtów. Przychodził też Anglik "Czacza". W parku obok marketu jest mini tyrolka znalazłem tam trochę drobniaków. W budce telefonicznej w automacie jednego razu było kilka funtów. Raz święta spędziłem w szkole, dało się siedzieć tam cały dzień, była nawet telewizja, oglądaliśmy filmy, jedzenie też było. Dali każdemu plecaczek z gadżetami w prezencie. Wyłapałem tekst typu 'proof "exodus" lub "proof squot" sądzę że chodziło o Pakistan. Tak samo "proof together" czy "proof join" miało związek z tym show... Kiedy otwierali nową wystawę w galerii na Hoxton Square rozdawali piwa za darmo. Kiedyś znalazłem na trawie kilka funtów. Raz właśnie tam kiedy przechodziłem koło pubu przed stali Anglicy dali mi 20 funtów i wysłali mnie po 2 piwa, jednym mnie poczęstowali. Miałem tam fajną miejscówkę do spanie. Schodziło się na dół schodami z ulicy nie było widać i był jeszcze wentylator z którego leciało ciepłe powietrze, do pewnego czasu aż któregoś dnia przestało i było zimno. Kilka nocy tam spędziłem. Jedną noc kumpel się też tam przekimał, byliśmy pod stadionem Tottenham Hotspur F.C. i piliśmy piwa, wlewaliśmy też w plastikowe butelki. Któregoś dnia w autobusie spotkałem kolegę "Szymel" to jedną noc spędziłem u niego na squocie, piliśmy a rano pojechaliśmy na "Manna". Jeden znajomy który też żył na ulicach spał na ambasadzie. Znalazłem na Shoreditch 0.7 whisky, flaszkę potłukłem i jeszcze policja mnie aresztowała, jechałem na Whitechapel. Kiedyś z kolegami znaleźliśmy długi kabel elektryczny, sprzedaliśmy go w skupie. Oglądalność w tym całym reality show musiała być znacznie wyższa niż teraz. Z pewnością kiedy żyłem na ulicach w Londynie i Berlinie łatwiej im było utrudniać mi życie na wiele sposobów i robić ze mnie przygłupa, tak było codziennie. Tylko ja się dobrze nie bawiłem i nadal nie bawię. Pewnie była znacznie lepsza zabawa, tylko nie dla mnie. Wszędzie gdzie byłem w każdym miejscu (pociągu, autobusie, lokalu czy na ulicy), każdego dnia mimo że różni ludzie wokół słuchałem psychic, stupid, he sting i inne wyzwiska (opowiadałem o tym znacznie więcej, więc nie będę pisał). Często straszono mnie aresztowaniem, deportacją czy szpitalem. Ciekawe za co chcieli mnie aresztować.? Wiele razy kazali mi się zamknąć żebym nic nie mówił, traktując mnie jak wyrzutka i nazywając wrogiem. Tylko skończony debil by się nie zorientował że to o niego chodzi. Ci którzy tym manipulują dobrze wiedzieli że rozumiem i że wiem o tym show, codziennie o tym mówiłem. Często używali przenośni i porównań, rozumiałem. Całe dnie chodziłem po dworze, jeździłem też autobusami. Czasami siedziałem w "William Hill" lub "Coral", zakłady bukmacherskie. Raz na Liverpool Street w "Coral" dało się zagrać w ruletkę na maszynie nie wrzucając pieniędzy. Do wygrania było 20 funtów, pozwolili mi tylko dwa razy zakręcić i koniec. Raz byłem ze znajomym z Krakowa "Seta", grał w ruletkę, ja się tylko przyglądałem. Mieszkałem wtedy na Stamford Hill, wygrał kilkaset funtów i tak później je przegrał gdzie indziej. Pożyczył kiedyś ode mnie 20 funtów, szybko je stracił na ruletkę. Nigdy ich nawet nie oddał. Często do południa byłem na London Bridge "Manna" lub na Whitechapel, są tam misje. Na Whitechapel dało się przebrać, odpowiedzialny za to był Jamajczyk. Schodziło się na dół, przed pójściem pod prysznic dawał gacie, skarpetki i koszulkę. Później szło się do pomieszczenia gdzie na wieszakach były ubrania. Można było zmienić wszystkie na czyste i świeże. Była telewizja i jedzenie. Na "Manna" dało się zjeść, wykąpać się i ogolić. Czasami zmienić ubrania, kilka razy grałem tam w szachy. Pracowała też Polka "Milena" która pomagała załatwić pracę i inne sprawy. Kiedyś jak siedziałem sobie tam na krawężniku przechodził jakiś typ i kopnął mnie w twarz do tej pory mam bliznę na brodzie. Pewnie z powodu tego "show", może "They say"? Nigdy wcześniej nawet go nie spotkałem i nie widziałem. Raz tam byłem świadkiem jak facet padaczka złapała. Kiedyś jak szliśmy w kilku ulicą znajomy też miał atak, przyjechała karetka. Ja akurat nie mam takich historii. Jednego razu byłem się przejść z kumplem który roznosił ulotki agencji towarzyskich po budkach telefonicznych. Po tym jak je rozniósł i zarobił 20 funtów, siedzieliśmy w parku na London Bridge i piliśmy. Między Liverpool Street i Whitechapel też jest misja którą odwiedzałem, dało się zjeść i wykąpać. Można było nawet prać tam ubranie (była pralka i suszarka) później już to zlikwidowali. Pewnego dnia przyjechałem na "Manna" za pasem w plastikowej butelce miałem trochę piwa zasłonięte tak że nawet nie było widać. Wziąłem obiad i usiadłem przy stole. Nie zacząłem nawet jeść i zabrali mi obiad z przed nosa z tego powodu, to był wtorek dawali ryż z kawałkami kurczaka w sosie. Powstaje pytanie skąd wiedzieli...? Na Shoreditch jest świetlica gdzie można w niektóre dni z rana zjeść tosty, byłem kilka razy. Kiedy któregoś dnia tam poszedłem ja nie mogłem. Każdemu dawali tosty, tylko nie mnie, czy bez powodu...? Już więcej nawet raz mnie tam nie było, chodziłem głodny. Jednego razu siedziałem w parku na Shoreditch i policja wylała mi alkohol. Na Walthamstow wieczorem przyjeżdżał samochód z jedzeniem, rozstawia się stoliki i ławki, czasami byłem tam coś zjeść. Na "Bank" jest sklep "eat" codziennie po zamknięciu to czego nie sprzedali wystawiali przed sklep, można było sobie brać. Na Seven Sisters też w niektóre dni można było dostać kanapkę. Na Elephant and Castle u sióstr można było zjeść obiad, ale nie codziennie. Noce na raty spałem po autobusach, linia 73 (autobus całodobowy) od Ilford do Oxford Street w jedną i drugą stronę. Czasami kierowca nie zatrzymywał się na przystanku i trzeba było stać na dworze. Nie byłem jedynym który tak robił i dało się jeździć bez biletu. Sypiałem też w innych miejscach gdzie dało się odpocząć troszkę. Na zajezdni w autobusie też można było się przespać tylko że było zimno, szło się od Stratford na piechotę. Raz spotkałem trzech kolesi z Białegostoku którzy bez kasy w ciemno przyjechali do Londynu. Przekimali nockę właśnie tam a następnego dnia zabrali się ze mną na "Manna". Jeden z nich poszedł nawet do pracy, załatwiła mu Milena w piekarni. Dwaj pozostali wybrali życie na ulicy. Ja żyłem na ulicach z konieczności a nie z wyboru cały czas wiedząc o tym reality, każdego dnia mówiłem o tym, często krzyczałem i wyzywałem, bez żadnego efektu. Chodziłem też bez butów kiedy mi je ukradli jak spałem, miałem zdjęte. Byłem w Prison Pentonville (więzienie) kilka tygodni. Przy wyjściu dawali 50 funtów a później przez kilka miesięcy raz w tygodniu musiałem jeździć na Barking się podpisać. Dojeżdżałem autobusem na Ilford i szedłem na piechotę na Barking. Miałem też przez 2 lata zakaz przebywania na wyznaczonym mi sądownie obszarze Londynu, nawet mapę mi dali. Raz stałem sobie na przystanku i czekałem na autobus na tym obszarze. W momencie przyjechała policja i mnie aresztowali. W Anglii byłem w sądach kilka razy. Często ubranie po deszczu wysychały na mnie, nie było gdzie zmienić od ręki na suche i chodziłem w mokrych. W Berlinie nie raz była taka sama sytuacja. Na Hoxton Square kiedy otwierali nową wystawę w galerii rozdawali piwa za darmo. To właśnie tam miałem fajną miejscówkę do spania. Raz znalazłem rower trochę nim jeździłem i sprzedałem. Tak w bardzo wielkim skrócie minęły lata mojego życia w Anglii, 4 pory roku (z powodu tego show żyłem na ulicach) a to tylko kilka wydarzeń, pamiętam dokładniej i znacznie więcej opowiadałem po przyjeździe z Niemiec. Mogłem pójść do pracy, ale każdego dnia czekałem na "Stop tomorrow" na głowie miałem to całe globalne reality i nadal mam. Na temat pójścia do pracy mówiłem wyraźnie i zrozumiale, więc nie pisałem o tym. W Anglii miałem kartę CIS, Insurance Number, CSCS, konto w banku Lloyds. Do karty CSCS mam dodane specjalizacje, przyjechał facet na budowę i robił zdjęcia do dokumentacji. Kumple robili uprawnienia na dumpery (wywrotki). Ja nie robiłem bo i tak pozwalali mi jeździć bez. Mogę też dogadać się z ludźmi w języku angielskim. Bez problemu mogłem znaleźć pracę i pracować, ale każdego dnia czekałem na "stop tomorrow" i nadal czekam. Po przyjeździe z Niemiec do Polski przez te 4 lata i ponad 9 miesięcy też mogłem pójść do pracy wiele razy. Mówiłem przecież że nie ruszę się na stałe do roboty, wyjaśniałem dokładnie dlaczego. Kilkadziesiąt razy poszedłem dorywczo zarobić sobie, pamiętam doskonale. Mogłem pojechać z Mamą i jej koleżanką do Niemiec na zbiory jabłek, ale tego nie zrobiłem ponieważ myślałem że zakończą to oficjalnie w mojej obecności i czekałem. Opowiadałem w skrócie jak znalazłem się w Niemczech (Audio). Możliwe że na ich polecenie wyrzucili mnie z autokaru żebym nie dojechał do Polski. Moja Matula musiała płacić za szpital do którego mnie zabrali. W szpitalu nawet piwa mi dali. Przed wyjazdem znalazłem pięć win. Dwa wypiłem z Brodą a trzy wziąłem na drogę. Kiedy usunęli mnie w Niemczech z autokaru wina tam zostały. Broda to dobry kolega z Litwy, weteran który walczył o ich niepodległość. Opowiadał jak bronił pałacu prezydenckiego w Wilnie i inne historie. W Niemczech moje życie wyglądało podobnie. Całe dnie i noce spędzałem na dworze. Raz pojechałem sobie pociągiem do Holandii. Często byłem w Ambulatorium na Zoologischer Garten, zamiatałem tam całe podwórko. Siostra nawet zdjęcia zrobiła. Można tam się wykąpać i przebrać, jest też opieka medyczna. Tam poznałem siostrę zakonną Bernadete, kiedyś nawet szaszłyki przyniosła, opowiadała że zostały po spotkaniu z młodzieżą. Raz wspomniałem jej o tym "realitty" mówiła że nie wie o co chodzi. To Ona przywiozła mnie z Berlina do Radomska. Jak próbowałem bez biletu przyjechać to spędziłem noc w polach (wyrzucili mnie z pociągu), dostałem też mandat. Raz w Polsce dostałem za piwo którego nie ukradłem. Browar który wcześniej kupiłem mi zabrali a dali papierosy których nie miałem, parodia. W Nysie zgłosiłem zaginięcie dowodu, spałem na klatce. Dostałem od jakiegoś koleżki 10 złotych, kupiłem piwo i jedzenie (paprykarz szczeciński i bułki). Później wróciłem do Berlina, byłem nawet w Polskim konsulacie na Grunewald. Ciekawe jest że z tego co opowiadali mi kumple każdy dostał 20 euro tylko nie ja, niby na bilet. W większości sklepów mam zakaz kupowania artykułów wszelkiego rodzaju, bez żadnego konkretnego powodu. W Radomsku też kilka razy nie chcieli sprzedać mi piwa twierdząc że jestem pijany a byłem trzeźwy. Jedyne rozsądne wyjaśnienie to przez reality show-gamble, może "They say". W okresie zimowym dało się spać na Lehrter Str. Tam akurat było z tym fajnie że można jeść zupy całą noc z rano śniadanie i cały dzień aż do późnej nocy spędzałem na ulicach. Zanim weszło się do środka trzeba było długo stać na dworze i marznąć, wpuszczali po jednej lub dwie osoby. Przy wejściu sprawdzali czy nie wnosisz alkoholu lub jakiś niebezpiecznych przedmiotów, plecak dawało się do depozytu. Po nocy spędzonej właśnie tam rano po wyjściu siadłem sobie na murku obok. Położyłem plecak na ziemi, dosłownie na chwilkę przysnąłem i plecak mi ukradli. Miałem w nim paszport, pieniądze i inne rzeczy. To nie był jedyny plecak który mi ukradli. W Londynie nawet ukradli mi cidra w puszce i kurtkę jak spałem w autobusie, miałem zdjętą. Dowód zaginął mi też w Londynie. Możliwe że jak w dniu moich urodzin policja bezczelnie się ze mnie śmiejąc spisywała mnie na Liverpool Str. wtedy mi go nie oddali, żyłem już na ulicach. Kiedy przyjechałem z Niemiec wyrobiłem sobie nowy. Paszport wyrobię po zakończeniu tego "show", prawo jazdy też zrobię. Na Ostbahnhof jest misja, czasami z rana zaglądałem tam zjeść jakąś kanapkę chociaż nie były świeże. Są też blisko stacji 2 sklepy "Netto". W środku na stacji też są sklepy czynne w niedziele. Na Lichtenberg, Zoologischer Garten i Hauptbahnhof Berlin też są na stacji sklepy otwarte w niedziele, też tam kupowałem. Kilka razy noc spędziłem na lotniskach (Tegel, Schönefeld), w dzień też tam chodziłem czasami. Zbierałem butelki plastikowe i sprzedawałem. Plastikowe były po 25 lub 15 euro centów, szklane po piwie 8. Piwo w netto kosztowało 23 a później podrożało na 24 euro centy. Któregoś razu dali mi pączka z lokalu który jest koło lotniska. Raz dostałem 2 euro od jakiś dziewczyn ze Szwajcarii. Na Alexanderplatz dostałem kiedyś jedzenie od nieznanej mi kobiety, raz też trafiłem tam na samochód z jedzeniem, na Zoologischer Garten dostałem kurczaki z KFC. Na Alexanderplatz za zrobienie sobie zdjęcia ze mną dali mi trochę drobniaków. Byłem też w Niemieckich więzieniach za jakieś głupoty, jednego razu pracowałem nawet na pralni, czytałem z nudów książki. W Londynie wielokrotnie byłem aresztowany (sądzę że "They say" to zorganizowali), w Berlinie było tak samo. Codziennie jeździłem pociągami i każdy dzień taki sam. Kiedyś w pociągu znalazłem 2 telefony Samsungi. Któregoś dnia policja mnie aresztowała, mnie puścili a telefonów mi nie oddali, chociaż nie były kradzione. Mogłem sprzedać jeden kumplowi, ale chciałem sprawdzić najpierw jakie są na nich gry. Od tego samego dostałem kiedyś wódkę, zbierał butelki pod dyskotekami na Warschauer Straße po to żeby grać później na maszynach. Znalazłem w pociągu aparat fotograficzny "canon", sprzedałem za 50 euro znajomemu. Znalazłem sztuczne ognie (rakietki) siedziałem sobie w dzień obok sklepu, piłem piwa i odpalałem je. Czasami jeździłem pociągiem (s-bahn) na Potsdam. Po Berlinie jeździłem S-bahn i U-bahn niemal każdego dnia. Z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę kursują całą noc. Nie będę opisywał zbyt dużo konkretnych sytuacji. Od momentu kiedy przyjechałem z Niemiec codziennie opowiadam. Ja cały czas pamiętałem przez te wszystkie lata w Anglii, Niemczech i teraz w Polsce, niemal codziennie mówiłem o tym. Jeżeli powiedzieli że nagle mi pamięć wróciła lub sobie coś przypomniałem to znaczy że kłamali. Wiem o obserwowaniu mojego życia i o tym "kabarecie". Reżyserzy, producenci i wiele innych osób dobrze o tym wiedziało. Nie uwierzyłem że jestem psychicznie chory, mimo że przez długie lata wmawia mi się chorobę. Próbowałem nawet przekonać sam siebie że jestem umysłowo chory a to wszystko to wytwór mojej wyobraźni i urojenia. Już lata temu przestałem to robić. Od lat "They" robią ze mnie skończonego debila i wroga publicznego numer 1. Nie wstydzę się że żyłem na ulicach, ale gdyby nie to całe "show" to bym tak nie żył, żyłbym inaczej. Przed tym jak wylądowałem w Anglii na ulicach z tego powodu nigdy wcześniej nawet kipa nie podniosłem. Pracowałem, wynajmowałem pokój, zawsze miałem dach nad głową i pieniądze na wszystko co potrzebne. To tylko kilka faktów i wydarzeń z mojego życia, było ich znacznie więcej tych negatywnych, pamiętam bardzo dobrze. Sukcesem było jak nie utrudniali mi życia i nie robili mi na złość żebym się denerwował i wyzywał, nadal tak robią. O jakiejkolwiek pomocy mogłem zapomnieć (zabronili mi jej udzielać) z misji na które chodziłem czasami korzystało mnóstwo, dziesiątki a nawet setki osób nie tylko ja. Pozytywnych sytuacji było bardzo mało. W Berlinie jakaś starsza kobietka wrzuciła mi do pełnego kubka piwa drobne. Zdziwiła się jak zobaczyła że kubek jest pełny picia a nie pusty. Któregoś dnia w tym samym miejscu w podwórku leżały luzem worki pełne butelek plastikowych. Wziąłem jeden i sprzedałem kawałek dalej po drugiej stronie ulicy w "Rewe". Innym razem też tam byłem i taka sama sytuacja. Też poszedłem do "Rewe" z workiem butelek gdzie aresztowała mnie policja. Ciekawe jak to jest możliwe, pewnie "They say" i ta cała permanentna inwigilacja. Jakiś człowiek w s-bahnie dał mi 20 euro. Spotkałem dziewczynę z którą nie mogłem się za bardzo dogadać (chyba nie rozumiała co mówię), ale kupiła mi ubrania (pewnie musiałem wyjątkowo źle wyglądać lub po prostu mnie lubiła, chociaż nigdy wcześniej jej nie spotkałem) i zaprosiła do lokalu. Było mi głupio bo lepiej żebym to ja ją zaprosił a nie ona mnie, jednak ja żyłem na ulicach i byłem bez kasy wtedy. Opowiadałem o tym też podczas tego czasu od kiedy przyjechałem z Niemiec. Raz kiedy siedziałem na schodach przed wejściem do kamienicy obok sklepu "Netto" jakiś koleś chciał dać mi pracę, ale nie poszedłem (chodziło o regularne sprzątanie klatki, raz w tygodniu). Była zamykana, pokazał mi pod który numer dzwonić. Za posprzątanie dawał 20 euro. Raz pojechałem ze znajomymi nad jezioro popływać troszkę. Wszyscy próbują mnie przekonać że to całe "reality show" i lata mojego życia to wytwór mojej wyobraźni i urojenia, wiedząc dobrze że wiem, przecież codziennie o tym mówię. Ciekawe co powiedzieliby na to lekarze specjaliści, psychiatrzy i psychologowie.? Według mnie to ewidentne wmawianie mi choroby psychicznej i próba zrobienia ze mnie wariata. Zwykłe znęcanie się psychiczne nad moją osobą przez prawie 14 lat. Najlepiej bawią się kiedy zamiast śmiać się wyzywam, zamiast być zadowolonym denerwuje się, możliwe że dlatego kazali robić mi na złość. Później "Oni" gadają pewnie jakieś głupoty na mój temat, "he's too high". A może przerobili to na jakieś audiotele.? Ciężko opisać ile nerwów i zdrowia straciłem przez te wszystkie lata z powodu tego kabaretu. To są stracone długie lata mojego życia, nikt mi ich nie zwróci. A mam już prawie 40 lat. Reżyserzy pewnie przez ten cały czas kręcili i robili wszystko żeby tylko nikt się nie dowiedział że kłamali i oszukiwali (nie wiem jak działa przekaz informacji, czy każdy słucha na żywo). Ja wbrew pozorom mam dobrze poukładane w głowie. Jeżeli ktokolwiek oprócz reżyserów liczy na to że zwariuję czy zapomnę o tym wszystkim to może wybić sobie to z głowy, nie ma takiej opcji (Cleveland) haha. Od lat mam dosyć tego cyrku na kółkach, oszukiwania i robienia ze mnie idioty do kwadratu. Przekonywanie mnie że to wszystko, ludzie których spotykałem, miejsca w których byłem, tematy na jakie rozmawiałem, wydarzenia które miały miejsce to wytwór mojej wyobraźni i urojenia jest żałosne i daremne. Mam nadzieję że ktoś wpłynie na reżyserów i producentów zamiast biernie się przyglądać i popaprańcy zakończą to oficjalnie, publicznie w mojej obecności, ja mam tego dosyć od lat. Kolorki wrzos, różowy (lotto) i żółte kolory (piasek, plaża, słońce) doceniam sugestie wielu ludzi i jestem wdzięczny za to, ale to jest bzdura i nie działa. Po przyjeździe z Niemiec (przywiozła mnie siostra Bernadeta 15.06.2017), nie chciałem tutaj jednak nie miałem wielkiego wyboru. Dzień przed wyjazdem poszedłem do ambulatorium i pojechaliśmy do zakonu. Siostra nawet zupę pomidorową ugotowała. Przespałem się tam całą noc a rano wyjechaliśmy do Radomska. Po drodze też spałem na siedzeniach z tyłu samochodu. Po latach spędzonych na ulicach i spaniu po autobusach, pociągach i innych miejscach czekając na "Stop tomorrow" ciężko mi było zasnąć na łóżku. Gdy przyjechałem ważyłem tylko ponad 50 kilogramów. Teraz już normalnie, dużo więcej. Jak tylko przyjechałem z Berlina zacząłem wysyłać eurojackpot. Przez ponad 4 lata wysyłałem, wiedzieli że money. Mówiłem też wiele razy że chciałbym wygrać. Wypisałem daty tylko z 2020, 2021 i 2022 roku i to nie wszystkie. Czasami po sprawdzeniu wyrzucałem kupony. Tylko w 2020 roku wysyłałem eurojackpot na 17.01.2020, 31.01.2020, 07.02.2020, 13.03.2020, 20.03.2020. Na 27.03.2020 wysłałem 2, 03.04.2020, 10.04.2020, 17.04.2020, 24.04.2020, 01.05.2020, 15.05.2020, na 22.05.2020 wysłałem 2, 29.06.2020, 03.07.2020, na 10.07.2020 wysłałem 2, na 17.07.2020 wysłałem 2, na 24.07.2020 wysłałem 2, na 31.07.2020 wysłałem 2, 21.08.2020, na 22.08.2020 wysłałem lotto plus, na 28.08.2020 wysłałem 2, na 11.09.2020 wysłałem 2, na 02.10.2020 wysłałem 2, na 09.10.2020 wysłałem 2, na 16.10.2020 wysłałem 2, 23.10.2020, na 30.10.2020 wysłałem 2, 27.11.2020, na 11.12.2020 wysłałem 2, 18.12.2020, na 25.12.2020 wysłałem 2, na 01.01.2021 wysłałem 2, na 08.01.2021 wysłałem 2, na 15.01.2021 wysłałem 2, na 26.01.2021 wysłałem lotto plus, na 29.01.2021 wysłałem 2, 05.02.2021, na 12.02.2021 wysłałem 2, na 19.02.2021 wysłałem 2, na 26.02.2021 wysłałem 2, na 05.03.2021 wysłałem 2, na 12.03.2021 wysłałem 2, na 26.03.2021 wysłałem 2, na 02.04.2021 wysłałem 2, na 09.04.2021 wysłałem 2, na 23.04.2021 wysłałem 2, na 30.04.2021 wysłałem 2, na 07.05.2021 wysłałem 2, na 14.05.2021 wysłałem 2, na 21.05.2021 wysłałem 2, na 28.05.2021 wysłałem 2, na 11.06.2021 wysłałem 2, na 18.06.2021 wysłałem 2, na 25.06.2021 wysłałem 2, na 09.07.2021 wysłałem 2, na 16.07.2021 wysłałem 2, na 23.07.2021 wysłałem 2, na 30.07.2021 wysłałem 2, na 06.08.2021 wysłałem 2, na 13.08.2021 wysłałem 2, na 27.08.2021 wysłałem 2, na 03.09.2021 wysłałem 2, na 10.09.2021 wysłałem 2, na 24.09.2021 wysłałem 2, na 08.10.2021 wysłałem 2, na 15.10.2021 wysłałem 2, na 19.11.2021 wysłałem 2, na 26.11.2021 wysłałem 2, 24.12.2021, 31.12.2021, 07.01.2022, na 14.01.2022 wysłałem 2, na 21.01.2022 wysłałem 2, 04.02.2022, 11.02.2022, na 18.02.2022 wysłałem 2, na 25.02.2022 wysłałem 2, na 04.03.2022 wysłałem 2, na 11.03.2022 wysłałem 2, na 18.03.2022 wysłałem 2, z pewnością więcej nie będę wysyłał. Wysyłając po 2 eurojackpoty nigdy nie wysyłałem tego samego dnia. Przeważnie w czwartki i piątki. Czasami ciągle pokazywali reklamy eurojackpot. Od momentu kiedy przyjechałem z Niemiec po kilka a nawet kilkanaście razy dziennie, według mnie miało to związek z tym "show". Tylko po to żebym wysyłał, denerwował się i wyzywał mogli później gadać różne brednie na mój temat. Ciekawe co wszystkim powiedzieli dlaczego to robią.? Teraz mogą sobie pokazywać nawet po 100 razy dzienni Odpowiedz
avatar
anonim187 (*.*.249.187) 2024-11-19 21:04:39 +1
@anonim142: xD Odpowiedz
Sophie_Sophie2 2024-09-09 19:52:45 0
2 raz obejrzany,rewelacyjny:) Odpowiedz
bingusek2137 2024-07-19 16:47:46 0
no taki 12+ Odpowiedz
apologx 2022-11-10 20:32:04 0
Jak na komedie, to moze byc Odpowiedz
ewa71ewa 2022-08-10 03:45:50 0
strata czasu na ten netflixowy badziew Odpowiedz
Sophie_Sophie2 2024-09-09 19:53:52 +1
@ewa71ewa: badziew masz w głowie Odpowiedz
avatar
anonim107 (*.*.113.107) wysłano z m.cda.pl 2022-05-23 16:44:19 0
@anonim: Sorry że pisałem dwa razy nie wiedziałem czy doszło Odpowiedz
Autoodtwarzanie następnego wideo
on
off

Logowanie